Studia są do bani. Serio...
Miała być wieczna impreza, mnóstwo wolnego czasu... Tymczasem (przynajmniej na moim kierunku) jak na razie więcej się uczymy niż studiujemy.Jedynym plusem są wolne piątki i prawie wolne środy, mała ilość zajęć w inne dni. Co nie zmienia faktu, że ten "wolny" czas trzeba poświęcić na inne obowiązki, odsypianie i relaks.
Dziś miałam naprawdę dobry dzień i dlatego mam siłę i chęci na wrzucenie rozdziału ;)
Nie ma nic gorszego niż usłyszeć od
dziewczyny, na której ci zależy „kocham cię” i nie móc odwdzięczyć się tym
samym.
W skali frajerstwa od zera do dziesięciu
dałbym sobie piętnaście.
Całą noc rozmyślałem nad tym co do niej
czuję. Przytulałem ją i zastanawiałem się, dlaczego nie potrafię wypowiedzieć
tych dwóch słów. Zależy mi na niej. Uwielbiam jej uśmiech, włosy, oczy, zapach
perfum. Kiedy czuję woń jej bardzo słodkiej (zwłaszcza jak na upiora) energii
wiem, że jest blisko i od razu czuję się lepiej. Uwielbiam jej poczucie humoru,
trochę niedojrzałą chęć wiecznej zabawy, optymizm i troskę. To, jak martwi się
za każdym razem gdy się skaleczę… Na mojej twarzy natychmiast pojawia się
uśmiech, gdy widzę, jak drobnymi gestami zabiega o akceptację mojego syna.
Nasze wspólnego rozmowy, intymne chwile, jej nieporadne upiorze polowania. Jej
ataki złości, hormonalne burze, zazdrość, to jak łatwo się wzrusza, jak
wszystkim przejmuje…
Każdy normalny facet w takiej sytuacji
powiedziałby, że odwzajemnia jej gorące uczucie.
Ale mi słowo „kocham” kojarzy się tylko z
Selenę… Gdzieś głęboko w sercu i w głowie mam zakodowane, że tylko ona na nie
zasługuje.
Gdyby istniało inne określenie miłości, inna
forma jej wyznania, nie zastanawiałbym się ani chwili…
Paul słuchał
opowiadającego o zabójstwach upiorów Leo w pełnym skupieniu, choć przychodziło
mu to z trudem. Siedział w salonie Seleny i Tylera i wyraźnie wyczuwał energię,
teraz nieobecnej w domu, dziewczyny. Meble, ubrania, ozdoby… Wszystko było
jakby przesiąknięte jej chi. Trochę mniej słodkim, niż pamiętał, ale wciąż
charakterystycznym, nienaturalnie mocnym, skoro jego zapach przesycał wszystkie
przedmioty w domu.
A może tylko mu
się wydawało? Może to były tylko urojenia spowodowane tęsknotą?
Melody nie
wyglądała, jakby wyczuwała w powietrzu energię anielicy. Była rozluźniona,
uśmiechnięta… Wciąż posyłała mu zalotne spojrzenia (rankiem obdarował ją
wielkim bukietem czerwonych róż, co zdecydowanie poprawiło jej humor).
– Wygląda na
to, że działają na czyjeś zlecenie w różnych częściach Europy. Dostają rozkazy…
Tak to wygląda według Wentwortha – wtrąciła Elizabeth.
– Wczorajsza
ofiara z Włoch została postrzelona z łuku, anioły z Twierdzy znalazły na
miejscu strzałę. Nasz denat prawdopodobnie zginął od dźgnięcia jakimś
narzędziem…
–
„Prawdopodobnie”? – Paul posłał Leo srogie spojrzenie. – Mamy tu miejsce na
prawdopodobieństwa?
Jasnowłosy elf
poruszył się niespokojnie. Wymienił znaczące spojrzenia z Elizabeth. Paul
zwrócił wzrok w stronę byłej dziewczyny i zmrużył oczy. Liz świetnie dogadywała
się z Leo, niewątpliwie mu pomagała. Dlaczego nagle tak bardzo interesowały ją
upiory? Od kiedy ona w cokolwiek się angażowała? Po zmartwychwstaniu i staniu
się furią nie interesowało ją nic innego prócz własnej osoby!
– Rozłożył się
zanim tu dotarliśmy… Zabezpieczyliśmy miejsce zbrodni zaraz po lądowaniu –
westchnął Leo, zaczynając grzebać w swojej torbie.
– Rozłożył się. Mężczyzna? – spytała
Melody.
Paul oderwał
wzrok od siedzącej naprzeciw blondynki w czarnym kombinezonie. Nie zwrócił
uwagi na tą część wypowiedzi elfa.
– Póki co z
upiorów giną tylko mężczyźni – sprostował Tyler.
Melody
przysunęła się do Paula i chwyciła go za dłoń. Chłopak natychmiast przybrał
obojętny wyraz twarzy. Nie mógł pokazać jej, że przejął się tym faktem. Miał ją
chronić, być dla niej oparciem! Nie mogła czuć się przy nim bezpieczna, gdyby
pokazał, że zaczyna się bać.
Ktoś wszedł do
domu. Paul z trudem powstrzymał uśmiech. Zupełnie niezauważalnie, pod
przykryciem chęci chwycenia stojącej na ławie szklanki z wodą, odsunął od
siebie Melody, by nie wyczuła przyspieszonego bicia jego serca.
Selena stanęła
w progu salonu z niepokojem rozglądając się po wnętrzu. Jej wzrok niemal
automatycznie spoczął na Paulu.
Brown,
wciąż z obojętną miną. ukradkiem zmierzył ją spojrzeniem. Była bledsza niż
zapamiętał, mocno straciła na wadze. Pod brązowymi oczami, które teraz wydawały
mu się puste i smutne, widniały sińce. Była albo niewyspana, albo słaba. Lub
chora.
Zmieniła
też styl ubierania. Pamiętał ją w jeansach, dziewczęcych bluzeczkach, kobiecych
butach, które zawsze dodawały jej kilku centymetrów wzrostu i optycznie lekko wydłużały
nogi. Teraz miała na sobie czarne legginsy, brązową, obcisłą bluzkę i czarne,
skórzane kozaki na wysokim obcasie. Tylko on jeden wiedział, jak bardzo to niej
nie pasowało.
Najbardziej
zdziwiło go to, że jej twarz nie wyrażała zupełnie żadnych emocji. Selenę
zawsze coś zdradzało: oczy, lekko drgające kąciki ust lub ściągnięte wargi…
Teraz nie był w stanie odczytać zupełnie niczego ani z mimiki jej twarzy, mowy
ciała, ani nawet energii. Po prostu stała i patrzyła, ale jakby jej nie było…
Tyler
podniósł się, otwierając usta, jakby chciał anielicy wyjaśnić obecność
wszystkich w salonie. Nie zdążył wydać z siebie żadnego dźwięku, gdyż stało się
coś, czego nikt w pomieszczeniu się nie spodziewał…
Melody
w jednej sekundzie poderwała się z miejsca i przycisnęła zdezorientowaną Selenę
do najbliższej ściany. Jej oczy pociemniały, usta wygięły się w groźnym
grymasie. Wyczuła anioła i zamierzała się nakarmić.
Tyler
zrobił krok w stronę dziewczyn, a Leo wstał z kanapy. Paul przewrócił oczami i,
wyciągnąwszy z kieszeni swój, już oczyszczony, nóż w jednej chwili stanął za
elfem. Unieruchomił go od tyłu, przykładając nóż do klatki piersiowej.
–
Tknij ją, a przebiję mu serce – wycedził do brata.
Melody
wciąż wpatrywała się w Selenę z rządzą w oczach. Paul spojrzał na anielicę. Na
jej twarzy nie było cienia strachu, jedynie zdziwienie i śladowe oburzenie.
–
Paul, ona nad sobą nie panuje… – szepnął Leo.
–
Gdyby miała ją wyssać, zrobiłaby to dawno! Selena się blokuje! – warknął.
Puścił
elfa i odepchnął go w tył. Minął oburzonego brata, posyłając mu ostrzegawcze
spojrzenie.
Nie
odciągnął Melody od Seleny siłą, choć mógłby to zrobić. Właściwie, powinien. I
wiedział o tym. Wystarczyła sekunda, chwilowe zachwianie energetyczne ze strony
Seleny (co było bardzo możliwe, biorąc pod uwagę fakt, iż była niezbyt dojrzałą
i przystosowaną do życia anielicą), a Melody nie zawahałaby się. Tylko szybka
reakcja ze strony anielicy, objawiająca się blokadą energetyczną,
powstrzymywała upiorzycę od wyssania chi.
–
Melody – stanął tuż przy dziewczynach, schowawszy nóż z powrotem do kieszeni. –
Skarbie, spójrz na mnie…
Odwróciła
głowę w jego stronę, jednak wciąż napierała na Selenę. Paul uśmiechnął się
łagodnie, gdy oczy Melody przybrały brązową barwę i wypełniły łzami.
Czuła
się winna. Była przerażona. Prawdopodobnie spodziewała się takiej reakcji z
jego strony, jaka miała miejsce w samolocie i w hotelu.
–
Nic się nie stało, skarbie – zapewnił, chwytając jej dłoń i odciągając
delikatnie od Seleny. – Zabiorę cię na dwór…
Selena
szybko wycofała się do korytarza, stając zaraz za progiem. Jej twarz wykrzywiło
obrzydzenie. Posłała Tylerowi pełne wyrzutów spojrzenie. Prawdopodobnie liczyła
na to, że to on ją obroni, odciągnie Melody, jakoś zareaguje.
Paul
przyciągnął do siebie Melody. Była chyba bardziej przerażona niż Selena –
powstrzymywała wybuch płaczu i trzęsła się, choć nie był pewien, czy to drugie
nie było objawem pragnienia energii. Dotarło do niej, co chciała zrobić. Teraz
odczuwała wyrzuty sumienia, bo zdała sobie sprawę z tego, kim tak naprawdę
chciała się nakarmić.
Przytulał
Melody, ale nie odrywał wzroku od Seleny. Zmieniła się. Zdecydowanie było w
niej coś nowego, niezwykłego i niepokojącego zarazem.
–
Jedźmy do hotelu… – poprosiła szeptem młoda upiorzyca, unikając spojrzenia na
kogokolwiek w pomieszczeniu.
–
Nie, skarbie – powiedział natychmiast. – Musisz się nakarmić, skarbie.
Justin,
który w ciszy obserwował całą sytuację, posłał mu znaczące spojrzenie. Dla
Paula jego przesłanie było całkowicie jasne – nadużywał słowa skarbie, od kiedy w pomieszczeniu
pojawiła się Selena. Mimowolnie dawał jej do zrozumienia, że ułożył sobie
życie, że ma się dobrze i wcale nie cierpi.
–
Przepraszam. Tak bardzo, bardzo przepraszam…
Paul
zaparkował pod opuszczonymi magazynami na obrzeżach miasta. Ściągnął czarne
Ray-Bany i, ignorując siedzącą obok Melody, wpatrzył się w rozciągający się
przed nimi budynek.
Znał
to miejsce. Krótko po przeprowadzce z Bostonu często bywał tu z Tylerem i Anną.
Wiele nocy spędzili po prostu siedząc na płaskim dachu i rozmawiając o niczym…
Był wtedy taki młody, żył beztrosko, zupełnie nie mając pojęcia, że za kilka
lat wszystko diametralnie się zmieni. To było na długo przed poznaniem Seleny…
–
Paul…
–
Mówiłem, że nic się nie stało – powiedział, odrywając wzrok od dachu budynku. –
Energia Seleny jest wyjątkowa. Nic dziwnego, że zareagowałaś w ten sposób.
Żaden upiór nie ma prawa być na ciebie zły – chwycił dłoń dziewczyny i
uśmiechnął się przekonująco. – Sam miałem z tym problem. Większy, niż ci się wydaje.
Pokiwała
głową i odwzajemniła uśmiech.
Ponownie
wpatrzył się w ścianę budynku. Odchodzący tynk, popękane szyby w oknach,
zardzewiałe drzwi… Dlaczego akurat dzisiaj to miejsce wydawało mu się jeszcze
bardziej obrzydliwe niż wcześniej? Czy dlatego, że wiedział, iż dwie noce
wcześniej zginął tam upiór?
–
Chciałeś mieć dzieci z Seleną?
Pytanie
Melody zaskoczyło go tak bardzo, że niemal zakrztusił się własną śliną. Skąd
coś takiego przyszło jej do głowy!? Odwrócił się gwałtownie, puszczając
jednocześnie delikatną dłoń wpatrującej się w niego z niepokojem dziewczyny.
–
Czy co chciałem!?
–
Mieć z nią dzieci…
Melody
poruszyła się nerwowo. Kilkakrotnie przeczesała palcami włosy, po czym założyła
niesforne kosmyki za ucho – robiła tak zawsze, gdy była zmieszana.
Czy
chciał mieć dzieci z Seleną? Nie zastanawiał się nad tym… Oczami wyobraźni
widział ich razem za kilka lat: po ślubie, szczęśliwych, ale zawsze towarzyszył
im tylko Thomas. Posiadanie kolejnego dziecka było dla niego zbyt abstrakcyjnym
pojęciem. Po ponad pięciu latach od narodzin syna wciąż nie potrafił zrozumieć,
jakim cudem do tego doszło… Był upiorem – jego układ rozrodczy nie powinien
działać pod tym względem. Nie powinien posiadać zdolności rozmnażania…
–
To jest zbyt skomplikowane, żeby teraz o tym rozmawiać…
–
Mamy jeszcze chwilę, zanim Justin dojedzie – powiedziała szybko, uśmiechając
się lekko, jakby chciała go zachęcić do mówienia, a gdy uniósł brew,
westchnęła. – Kiedy się zablokowała i nie czułam już jej energii… Wyczułam coś
dziwnego. Nie wiem co to było, ale było okropne… Chyba przez to zaczęłam się
zastanawiać, czy chciałeś mieć z nią dzieci i co poczułeś, gdy ją zobaczyłeś i…
Później bardzo się bałam, że będziesz na mnie zły, bo…
–
Justin przyjechał – przerwał jej Paul, otwierając drzwi. – Nie ruszaj się stąd,
to nie potrwa długo. Tylko się rozejrzę…
Nie pozwoliłem Tylerowi rozdzielić Melody i
Seleny… Właściwie, dlaczego? Odpowiedzi było kilka i każda następna równie
prawidłowa jak poprzednia…
Bo wiedziałem, że Selena sobie poradzi. Za
dobrze ją znałem, żeby uwierzyć w to, że będzie inaczej. Miała doświadczenie w
spotkaniach z upiorami, mimo iż była bardzo blada to nie była słaba. Na pewno
przez ostatnie dwa miesiące nie próżnowała i pilnie uczyła się nowych
anielskich sztuczek. Odrzuciła mnie i została bez obrońcy. Z pewnością
wiedziała, że musi radzić sobie sama.
Bo wiedziałem, że Melody wcale jej nie
skrzywdzi. Nawet gdyby zaczęła karmić się jej energią, przerosłoby ją to. Po
pierwsze dlatego, że chi Seleny było dużo mocniejsze i intensywniejsze niż
innych istot. Osłabiłaby ją, ale nie pozbawiła całkowicie energii. Nawet gdyby
chciała wyssać ją do cna, w końcu odrzuciłaby jej energię…
Nie mogłem pozwolić, żeby Tyler zrobił
cokolwiek Melody. Wiedziałem, że Ty nie odciągnąłby jej delikatnie. Użyłby
całej swojej upiorzej siły, by pokazać Melody, że robi źle, a jednocześnie
zagrać przed Seleną wielkiego obrońcę. A jestem przecież mężczyzną, JEJ
mężczyzną! Jej opiekunem, tym, który przygarnął ją pod swoje skrzydła i był jej
winien opiekę oraz zapewnienie bezpieczeństwa. Nie mogłem pozwolić, by we mnie
zwątpiła. Zwłaszcza po tym, co powiedziała mi poprzedniego dnia. I nikt nie
miał prawa w jakikolwiek sposób krzywdzić mojej dziewczyny…
Jeśli czułem do Melody to, co czułem i o
czym nie potrafiłem jej powiedzieć, skoro chciałem ją bronić w każdy możliwy
sposób przed każdym możliwym, nawet niewielkim zagrożeniem, dlaczego unikałem
rozmowy o swoich niedoszłych planach na przyszłość z Seleną? Dlaczego nie
potrafiłem wprost jej powiedzieć: „nie myślałem o posiadaniu z nią dzieci, a
gdy ją zobaczyłem moje serce zaczęło bić nienaturalnie szybko… Tylko nie wiem
dlaczego, mimo wszystko, wcale nie miałem ochoty rzucić się w jej stronę,
pocałować namiętnie i próbować odratować naszego związku”.
Tak, tak właśnie było. Nie
chciałem wcale znów być blisko niej i nie wiem, czy to dlatego, że wiele mnie
kosztował nasz związek, czy dlatego, że wyczułem w niej coś niezwykle obcego i
dziwnego… Miałem za to ogromną ochotę pokazać jej na każdy możliwy sposób, że
to Melody jest teraz moim numerem jeden…
Och... Tak to jest z tymi eks. Zawsze chca pokazac drugiej osobie, iz sa lepsi, ulozyli sobie zycie bez ciebie.... Norma ;)
OdpowiedzUsuńRozdzial swietny, ale boje sie reakcji Paula, gdy dowie sie o niedoszlej ciazy Seleny. Moze poczuje wyrzuty sumienia? Albo mu sie od widzimisi Melody, co byloby mi na reke xD. Ona wiecznie robi z siebie ofiare losu xD
Bardzo przyjemny rozdział, chociaż nieco inaczej wyobrażałam sobie reakcje Seleny na Melody, myślałam że Sel też zaatakuje, krócej mówiąc, miałam nadzieje na ostrzejszą akcję między nimi, to by dodało nieco pieprzu do tych wydarzeń ;)
OdpowiedzUsuńByłam pewna, że Paul na widok Seleny zapomni o obecności Melody i wyrzuci ją z pokoju, ale niestety tak się nie stało. Szkoda. Lubiłam dawną bohaterkę, ale przez swojego nowego przyjaciela zmieniła się nie do poznania. Nie wiem co o tym wszystkim myśleć. Jakoś nie mogę pogodzić się z myślą, że Paul całkowicie odsunął od siebie Selenę, ona potraktowała go obojętnie... chyba muszę już przestać się łudzić, że będą razem:(
OdpowiedzUsuńJuż czekam na następną notkę i pozdrawiam:)