piątek, 16 listopada 2012

Rozdział 7 cz. II

Studia są do bani. Serio...
Miała być wieczna impreza, mnóstwo wolnego czasu... Tymczasem (przynajmniej na moim kierunku) jak na razie więcej się uczymy niż studiujemy.
Jedynym plusem są wolne piątki i prawie wolne środy, mała ilość zajęć w inne dni. Co nie zmienia faktu, że ten "wolny" czas trzeba poświęcić na inne obowiązki, odsypianie i relaks.
Dziś miałam naprawdę dobry dzień i dlatego mam siłę i chęci na wrzucenie rozdziału ;) 



Nie ma nic gorszego niż usłyszeć od dziewczyny, na której ci zależy „kocham cię” i nie móc odwdzięczyć się tym samym.
W skali frajerstwa od zera do dziesięciu dałbym sobie piętnaście.
Całą noc rozmyślałem nad tym co do niej czuję. Przytulałem ją i zastanawiałem się, dlaczego nie potrafię wypowiedzieć tych dwóch słów. Zależy mi na niej. Uwielbiam jej uśmiech, włosy, oczy, zapach perfum. Kiedy czuję woń jej bardzo słodkiej (zwłaszcza jak na upiora) energii wiem, że jest blisko i od razu czuję się lepiej. Uwielbiam jej poczucie humoru, trochę niedojrzałą chęć wiecznej zabawy, optymizm i troskę. To, jak martwi się za każdym razem gdy się skaleczę… Na mojej twarzy natychmiast pojawia się uśmiech, gdy widzę, jak drobnymi gestami zabiega o akceptację mojego syna. Nasze wspólnego rozmowy, intymne chwile, jej nieporadne upiorze polowania. Jej ataki złości, hormonalne burze, zazdrość, to jak łatwo się wzrusza, jak wszystkim przejmuje…
Każdy normalny facet w takiej sytuacji powiedziałby, że odwzajemnia jej gorące uczucie.
Ale mi słowo „kocham” kojarzy się tylko z Selenę… Gdzieś głęboko w sercu i w głowie mam zakodowane, że tylko ona na nie zasługuje.
Gdyby istniało inne określenie miłości, inna forma jej wyznania, nie zastanawiałbym się ani chwili…

Paul słuchał opowiadającego o zabójstwach upiorów Leo w pełnym skupieniu, choć przychodziło mu to z trudem. Siedział w salonie Seleny i Tylera i wyraźnie wyczuwał energię, teraz nieobecnej w domu, dziewczyny. Meble, ubrania, ozdoby… Wszystko było jakby przesiąknięte jej chi. Trochę mniej słodkim, niż pamiętał, ale wciąż charakterystycznym, nienaturalnie mocnym, skoro jego zapach przesycał wszystkie przedmioty w domu.
A może tylko mu się wydawało? Może to były tylko urojenia spowodowane tęsknotą?
Melody nie wyglądała, jakby wyczuwała w powietrzu energię anielicy. Była rozluźniona, uśmiechnięta… Wciąż posyłała mu zalotne spojrzenia (rankiem obdarował ją wielkim bukietem czerwonych róż, co zdecydowanie poprawiło jej humor).
– Wygląda na to, że działają na czyjeś zlecenie w różnych częściach Europy. Dostają rozkazy… Tak to wygląda według Wentwortha – wtrąciła Elizabeth.
– Wczorajsza ofiara z Włoch została postrzelona z łuku, anioły z Twierdzy znalazły na miejscu strzałę. Nasz denat prawdopodobnie zginął od dźgnięcia jakimś narzędziem…
– „Prawdopodobnie”? – Paul posłał Leo srogie spojrzenie. – Mamy tu miejsce na prawdopodobieństwa?
Jasnowłosy elf poruszył się niespokojnie. Wymienił znaczące spojrzenia z Elizabeth. Paul zwrócił wzrok w stronę byłej dziewczyny i zmrużył oczy. Liz świetnie dogadywała się z Leo, niewątpliwie mu pomagała. Dlaczego nagle tak bardzo interesowały ją upiory? Od kiedy ona w cokolwiek się angażowała? Po zmartwychwstaniu i staniu się furią nie interesowało ją nic innego prócz własnej osoby!
– Rozłożył się zanim tu dotarliśmy… Zabezpieczyliśmy miejsce zbrodni zaraz po lądowaniu – westchnął Leo, zaczynając grzebać w swojej torbie.
Rozłożył się. Mężczyzna? – spytała Melody.
Paul oderwał wzrok od siedzącej naprzeciw blondynki w czarnym kombinezonie. Nie zwrócił uwagi na tą część wypowiedzi elfa.
– Póki co z upiorów giną tylko mężczyźni – sprostował Tyler.
Melody przysunęła się do Paula i chwyciła go za dłoń. Chłopak natychmiast przybrał obojętny wyraz twarzy. Nie mógł pokazać jej, że przejął się tym faktem. Miał ją chronić, być dla niej oparciem! Nie mogła czuć się przy nim bezpieczna, gdyby pokazał, że zaczyna się bać.
Ktoś wszedł do domu. Paul z trudem powstrzymał uśmiech. Zupełnie niezauważalnie, pod przykryciem chęci chwycenia stojącej na ławie szklanki z wodą, odsunął od siebie Melody, by nie wyczuła przyspieszonego bicia jego serca.
Selena stanęła w progu salonu z niepokojem rozglądając się po wnętrzu. Jej wzrok niemal automatycznie spoczął na Paulu.
Brown, wciąż z obojętną miną. ukradkiem zmierzył ją spojrzeniem. Była bledsza niż zapamiętał, mocno straciła na wadze. Pod brązowymi oczami, które teraz wydawały mu się puste i smutne, widniały sińce. Była albo niewyspana, albo słaba. Lub chora.
Zmieniła też styl ubierania. Pamiętał ją w jeansach, dziewczęcych bluzeczkach, kobiecych butach, które zawsze dodawały jej kilku centymetrów wzrostu i optycznie lekko wydłużały nogi. Teraz miała na sobie czarne legginsy, brązową, obcisłą bluzkę i czarne, skórzane kozaki na wysokim obcasie. Tylko on jeden wiedział, jak bardzo to niej nie pasowało.
Najbardziej zdziwiło go to, że jej twarz nie wyrażała zupełnie żadnych emocji. Selenę zawsze coś zdradzało: oczy, lekko drgające kąciki ust lub ściągnięte wargi… Teraz nie był w stanie odczytać zupełnie niczego ani z mimiki jej twarzy, mowy ciała, ani nawet energii. Po prostu stała i patrzyła, ale jakby jej nie było…
Tyler podniósł się, otwierając usta, jakby chciał anielicy wyjaśnić obecność wszystkich w salonie. Nie zdążył wydać z siebie żadnego dźwięku, gdyż stało się coś, czego nikt w pomieszczeniu się nie spodziewał…
Melody w jednej sekundzie poderwała się z miejsca i przycisnęła zdezorientowaną Selenę do najbliższej ściany. Jej oczy pociemniały, usta wygięły się w groźnym grymasie. Wyczuła anioła i zamierzała się nakarmić.
Tyler zrobił krok w stronę dziewczyn, a Leo wstał z kanapy. Paul przewrócił oczami i, wyciągnąwszy z kieszeni swój, już oczyszczony, nóż w jednej chwili stanął za elfem. Unieruchomił go od tyłu, przykładając nóż do klatki piersiowej.
– Tknij ją, a przebiję mu serce – wycedził do brata.
Melody wciąż wpatrywała się w Selenę z rządzą w oczach. Paul spojrzał na anielicę. Na jej twarzy nie było cienia strachu, jedynie zdziwienie i śladowe oburzenie.
– Paul, ona nad sobą nie panuje… – szepnął Leo.
– Gdyby miała ją wyssać, zrobiłaby to dawno! Selena się blokuje! – warknął.
Puścił elfa i odepchnął go w tył. Minął oburzonego brata, posyłając mu ostrzegawcze spojrzenie.
Nie odciągnął Melody od Seleny siłą, choć mógłby to zrobić. Właściwie, powinien. I wiedział o tym. Wystarczyła sekunda, chwilowe zachwianie energetyczne ze strony Seleny (co było bardzo możliwe, biorąc pod uwagę fakt, iż była niezbyt dojrzałą i przystosowaną do życia anielicą), a Melody nie zawahałaby się. Tylko szybka reakcja ze strony anielicy, objawiająca się blokadą energetyczną, powstrzymywała upiorzycę od wyssania chi.
– Melody – stanął tuż przy dziewczynach, schowawszy nóż z powrotem do kieszeni. – Skarbie, spójrz na mnie…
Odwróciła głowę w jego stronę, jednak wciąż napierała na Selenę. Paul uśmiechnął się łagodnie, gdy oczy Melody przybrały brązową barwę i wypełniły łzami.
Czuła się winna. Była przerażona. Prawdopodobnie spodziewała się takiej reakcji z jego strony, jaka miała miejsce w samolocie i w hotelu.
– Nic się nie stało, skarbie – zapewnił, chwytając jej dłoń i odciągając delikatnie od Seleny. – Zabiorę cię na dwór…
Selena szybko wycofała się do korytarza, stając zaraz za progiem. Jej twarz wykrzywiło obrzydzenie. Posłała Tylerowi pełne wyrzutów spojrzenie. Prawdopodobnie liczyła na to, że to on ją obroni, odciągnie Melody, jakoś zareaguje.
Paul przyciągnął do siebie Melody. Była chyba bardziej przerażona niż Selena – powstrzymywała wybuch płaczu i trzęsła się, choć nie był pewien, czy to drugie nie było objawem pragnienia energii. Dotarło do niej, co chciała zrobić. Teraz odczuwała wyrzuty sumienia, bo zdała sobie sprawę z tego, kim tak naprawdę chciała się nakarmić.
Przytulał Melody, ale nie odrywał wzroku od Seleny. Zmieniła się. Zdecydowanie było w niej coś nowego, niezwykłego i niepokojącego zarazem.
– Jedźmy do hotelu… – poprosiła szeptem młoda upiorzyca, unikając spojrzenia na kogokolwiek w pomieszczeniu.
– Nie, skarbie – powiedział natychmiast. – Musisz się nakarmić, skarbie.
Justin, który w ciszy obserwował całą sytuację, posłał mu znaczące spojrzenie. Dla Paula jego przesłanie było całkowicie jasne – nadużywał słowa skarbie, od kiedy w pomieszczeniu pojawiła się Selena. Mimowolnie dawał jej do zrozumienia, że ułożył sobie życie, że ma się dobrze i wcale nie cierpi.

– Przepraszam. Tak bardzo, bardzo przepraszam…
Paul zaparkował pod opuszczonymi magazynami na obrzeżach miasta. Ściągnął czarne Ray-Bany i, ignorując siedzącą obok Melody, wpatrzył się w rozciągający się przed nimi budynek.
Znał to miejsce. Krótko po przeprowadzce z Bostonu często bywał tu z Tylerem i Anną. Wiele nocy spędzili po prostu siedząc na płaskim dachu i rozmawiając o niczym… Był wtedy taki młody, żył beztrosko, zupełnie nie mając pojęcia, że za kilka lat wszystko diametralnie się zmieni. To było na długo przed poznaniem Seleny…
– Paul…
– Mówiłem, że nic się nie stało – powiedział, odrywając wzrok od dachu budynku. – Energia Seleny jest wyjątkowa. Nic dziwnego, że zareagowałaś w ten sposób. Żaden upiór nie ma prawa być na ciebie zły – chwycił dłoń dziewczyny i uśmiechnął się przekonująco. – Sam miałem z tym problem. Większy, niż ci się wydaje.
Pokiwała głową i odwzajemniła uśmiech.
Ponownie wpatrzył się w ścianę budynku. Odchodzący tynk, popękane szyby w oknach, zardzewiałe drzwi… Dlaczego akurat dzisiaj to miejsce wydawało mu się jeszcze bardziej obrzydliwe niż wcześniej? Czy dlatego, że wiedział, iż dwie noce wcześniej zginął tam upiór?
– Chciałeś mieć dzieci z Seleną?
Pytanie Melody zaskoczyło go tak bardzo, że niemal zakrztusił się własną śliną. Skąd coś takiego przyszło jej do głowy!? Odwrócił się gwałtownie, puszczając jednocześnie delikatną dłoń wpatrującej się w niego z niepokojem dziewczyny.
– Czy co chciałem!?
– Mieć z nią dzieci…
Melody poruszyła się nerwowo. Kilkakrotnie przeczesała palcami włosy, po czym założyła niesforne kosmyki za ucho – robiła tak zawsze, gdy była zmieszana.
Czy chciał mieć dzieci z Seleną? Nie zastanawiał się nad tym… Oczami wyobraźni widział ich razem za kilka lat: po ślubie, szczęśliwych, ale zawsze towarzyszył im tylko Thomas. Posiadanie kolejnego dziecka było dla niego zbyt abstrakcyjnym pojęciem. Po ponad pięciu latach od narodzin syna wciąż nie potrafił zrozumieć, jakim cudem do tego doszło… Był upiorem – jego układ rozrodczy nie powinien działać pod tym względem. Nie powinien posiadać zdolności rozmnażania…
– To jest zbyt skomplikowane, żeby teraz o tym rozmawiać…
– Mamy jeszcze chwilę, zanim Justin dojedzie – powiedziała szybko, uśmiechając się lekko, jakby chciała go zachęcić do mówienia, a gdy uniósł brew, westchnęła. – Kiedy się zablokowała i nie czułam już jej energii… Wyczułam coś dziwnego. Nie wiem co to było, ale było okropne… Chyba przez to zaczęłam się zastanawiać, czy chciałeś mieć z nią dzieci i co poczułeś, gdy ją zobaczyłeś i… Później bardzo się bałam, że będziesz na mnie zły, bo…
– Justin przyjechał – przerwał jej Paul, otwierając drzwi. – Nie ruszaj się stąd, to nie potrwa długo. Tylko się rozejrzę…

Nie pozwoliłem Tylerowi rozdzielić Melody i Seleny… Właściwie, dlaczego? Odpowiedzi było kilka i każda następna równie prawidłowa jak poprzednia…
Bo wiedziałem, że Selena sobie poradzi. Za dobrze ją znałem, żeby uwierzyć w to, że będzie inaczej. Miała doświadczenie w spotkaniach z upiorami, mimo iż była bardzo blada to nie była słaba. Na pewno przez ostatnie dwa miesiące nie próżnowała i pilnie uczyła się nowych anielskich sztuczek. Odrzuciła mnie i została bez obrońcy. Z pewnością wiedziała, że musi radzić sobie sama.
Bo wiedziałem, że Melody wcale jej nie skrzywdzi. Nawet gdyby zaczęła karmić się jej energią, przerosłoby ją to. Po pierwsze dlatego, że chi Seleny było dużo mocniejsze i intensywniejsze niż innych istot. Osłabiłaby ją, ale nie pozbawiła całkowicie energii. Nawet gdyby chciała wyssać ją do cna, w końcu odrzuciłaby jej energię…
Nie mogłem pozwolić, żeby Tyler zrobił cokolwiek Melody. Wiedziałem, że Ty nie odciągnąłby jej delikatnie. Użyłby całej swojej upiorzej siły, by pokazać Melody, że robi źle, a jednocześnie zagrać przed Seleną wielkiego obrońcę. A jestem przecież mężczyzną, JEJ mężczyzną! Jej opiekunem, tym, który przygarnął ją pod swoje skrzydła i był jej winien opiekę oraz zapewnienie bezpieczeństwa. Nie mogłem pozwolić, by we mnie zwątpiła. Zwłaszcza po tym, co powiedziała mi poprzedniego dnia. I nikt nie miał prawa w jakikolwiek sposób krzywdzić mojej dziewczyny…
Jeśli czułem do Melody to, co czułem i o czym nie potrafiłem jej powiedzieć, skoro chciałem ją bronić w każdy możliwy sposób przed każdym możliwym, nawet niewielkim zagrożeniem, dlaczego unikałem rozmowy o swoich niedoszłych planach na przyszłość z Seleną? Dlaczego nie potrafiłem wprost jej powiedzieć: „nie myślałem o posiadaniu z nią dzieci, a gdy ją zobaczyłem moje serce zaczęło bić nienaturalnie szybko… Tylko nie wiem dlaczego, mimo wszystko, wcale nie miałem ochoty rzucić się w jej stronę, pocałować namiętnie i próbować odratować naszego związku”.
Tak, tak właśnie było. Nie chciałem wcale znów być blisko niej i nie wiem, czy to dlatego, że wiele mnie kosztował nasz związek, czy dlatego, że wyczułem w niej coś niezwykle obcego i dziwnego… Miałem za to ogromną ochotę pokazać jej na każdy możliwy sposób, że to Melody jest teraz moim numerem jeden…

3 komentarze:

  1. Och... Tak to jest z tymi eks. Zawsze chca pokazac drugiej osobie, iz sa lepsi, ulozyli sobie zycie bez ciebie.... Norma ;)
    Rozdzial swietny, ale boje sie reakcji Paula, gdy dowie sie o niedoszlej ciazy Seleny. Moze poczuje wyrzuty sumienia? Albo mu sie od widzimisi Melody, co byloby mi na reke xD. Ona wiecznie robi z siebie ofiare losu xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo przyjemny rozdział, chociaż nieco inaczej wyobrażałam sobie reakcje Seleny na Melody, myślałam że Sel też zaatakuje, krócej mówiąc, miałam nadzieje na ostrzejszą akcję między nimi, to by dodało nieco pieprzu do tych wydarzeń ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Byłam pewna, że Paul na widok Seleny zapomni o obecności Melody i wyrzuci ją z pokoju, ale niestety tak się nie stało. Szkoda. Lubiłam dawną bohaterkę, ale przez swojego nowego przyjaciela zmieniła się nie do poznania. Nie wiem co o tym wszystkim myśleć. Jakoś nie mogę pogodzić się z myślą, że Paul całkowicie odsunął od siebie Selenę, ona potraktowała go obojętnie... chyba muszę już przestać się łudzić, że będą razem:(
    Już czekam na następną notkę i pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń