niedziela, 9 grudnia 2012

Rozdział 8 cz. II

Postanowiłam odpocząć przed kolejnym tygodniem pełnym kolokwiów i informacji o nadchodzących egzaminach, więc dodaję nową notkę. Ach, jak ja za tym tęskniłam <3 
W poprzedniej notce zostałam nominowana do Liebster Award przez blog mowa-nocy. W ramach nominacji otrzymałam pytania, na które powinnam odpowiedzieć, co też postaram się uczynić - ot, tak, dla zabawy. 
1. Ulubiona piosenka? - Trudno powiedzieć - wiele ich jest. Pierwsza, jaka przychodzi mi do głowy to Silversun Pickups "Sort Of"
2. Ostatnio obejrzany film? - Raczej nie oglądam filmów - wolę seriale ;) 
3. Ulubiony cytat? - "Snuj marzenia tak, jakbyś miał żyć wiecznie; żyj tak, jakbyś miał umrzeć dziś." - James Dean
4. Pies czy kot? - Pies
5. Czego nie znosisz u ludzi? - Obłudy
6. Twoja ulubiona książka? - nie mam jednej ;)
7. Ile masz lat? - 20 (w lutym 21 ;) ) 
8. Opisz siebie jednym słowem. - Wredna
9. Wampiry czy wilkołaki? - Wampiry
10. Książka czy film? - Książka, chociaż muszę przyznać, że w niektórych przypadkach filmy są lepsze
11. Lubisz śnieg? - Chyba tak... :) 


Leżał w łóżku już trzeci dzień. Oczy miał zamknięte, ale był całkowicie przytomny. Nie jadł, nie żywił się niczyją energią, wstawał jedynie do toalety i po to, by spędzić kilka chwil z Thomasem. Pił tylko wodę, często prosił, bym zostawiła do samego żeby mógł odpocząć.
Justin nie miał pojęcia, co było powodem dziwnego zachowania Paula. Codziennie pojawiał się w naszym hotelowym apartamencie i próbował namówić mojego chłopaka do wyjścia. Na próżno.
– Paul, proszę… – szepnęłam zrezygnowana, gdy po raz kolejny kazał zostawić się samego. – Powiedz, co się stało i…
– Po prostu boli mnie głowa – westchnął ciężko.
Nie wiedziałam w jakim stopniu mówi prawdę. Czułam, że coś było nie tak, ale nie miałam pojęcia co. Czy chodziło o mnie? Czy o to, co wydarzyło się w magazynie? A może o Selenę?
– Może się nakarmisz i ból minie… – podsunęłam cicho, zabierając w szafki nocnej pustą szklankę po wodzie. – Na pewno poczujesz się lepiej. Energia wspomaga procesy gojenia, więc…
Przerwał mi ciężkim westchnięciem. Podniósł się na poduszkach i odwrócił głowę w moją stronę. Wciąż jednak miał zamknięte oczy. Usiadłam na brzegu łóżka, odstawiłam szklankę i chwyciłam jego dłoń.
Otworzył oczy. Z trudem przełknęłam ślinę. Czarne tęczówki na tle przekrwionych białek sprawiały, że miałam ochotę odwrócić wzrok. Nie udało mi się powstrzymać syknięcia i skrzywienia. Nigdy nie widziałam go w takim stanie… Właściwie, nigdy nie widziałam nikogo w takim stanie.
– Co tam się stało? – spytałam, mocniej ściskając jego dłoń. – Kto ci to zrobił?
– Podszedłem do miejsca, w którym znaleźli ciało… Były tam jeszcze ślady krwi. Ukucnąłem, żeby się przyjrzeć i… – odwrócił wzrok. – Poczułem, jakby rozrywało mi głowę. Okropny ból. Nigdy w życiu nie czułem czegoś takiego… Paliło, szarpało… Teraz też. I strasznie razi mnie światło.
– Anioł? – spytałam szybko.
Gdy poznałam Paula wiele opowiadał o magicznych istotach. Chciał przygotować mnie do życia jako upiór, ostrzegał przed zdolnościami innych ras. Mówił, że furie władając ogniem piekielnym, wyrocznie przepowiadają przyszłość, elfy wiedzą wszystko i potrafią odczytywać nawet najgłębsze uczucia. Najwięcej jednak mówił o aniołach; że potrafią wnikać w umysły, sprawiać ból przy użyciu siły woli, leczyć siebie i innych, rzucać uroki. Dlatego od razu pomyślałam właśnie o nich.
– Nie. To nie ten rodzaj bólu. Ten pochodzenia anielskiego jest tylko chwilowy – powiedział niespokojnie, ponownie na mnie spoglądając. – To było coś znacznie silniejszego, bardziej mrocznego… Jakby jakiś rodzaj czarnej magii. To podziałało tylko na mnie. Justin tam był, stał tuż obok… I nic mu nie jest.
Pogłaskałam go po policzku. Naprawdę mocno cierpiał, skoro to okazywał. Przyzwyczaiłam się już, że nigdy nie okazywał swoich słabości, głębszych uczuć, zawsze był silny. To coś musiało naprawdę go skrzywdzić.
– Może w którejś z twoich książek coś będzie na ten temat… – podsunęłam.
Wiedziałam z jakim zapałem studiował pełne legend, podań, mitów i opowiadań księgi. Stare, opasłe tomy niewiadomego pochodzenia były źródłem jego wiedzy, którą już kilka razy weryfikowało jego życie. Prowadził też własne zapiski.
– Sprawdzę – obiecałam.
Nie mogłam patrzeć jak cierpi. Ponownie pogłaskałam go po policzku i pocałowałam czule w czoło, tak jak on to robił, gdy nie czułam się najlepiej. Na jego twarzy przez moment zagościł nieznaczny uśmiech, który dostrzegłam gdy wstałam z łóżka.
– Melody…
Zatrzymałam się w drzwiach i spojrzałam na niego. Położył się i zamknął oczy. Jego twarz już nie wyrażała absolutnie żadnych emocji, ale wyczułam, że się niepokoi.
– Jest coś jeszcze – westchnął, otwierając oczy i spoglądając na mnie. – Widzę zmarłych.

***
– Kogo dokładnie widziałeś? – Justin podał Paulowi szklankę whisky i usiadł na kanapie.
Brown spuścił wzrok. W magazynie zobaczył ich wszystkich. Stali w różnej odległości od niego, wpatrywali się w to, jak upadając wył z bólu. Wówczas myślał, że to tylko złudzenie wywołane intensywnym bólem, który powinien szybko minąć. Tak się nie stało.
W ciągu następnych kilku dni pojawiali się znikąd i w najmniej oczekiwanych momentach. Byli wszędzie. Obserwowali go. A ból i zawroty głowy oraz światłowstręt wciąż mu doskwierały.
To zaczynało go przerastać. Mało co tak na niego działało.
Spojrzał na Justina z bólem.
– Tych, których zabiłem – szepnął niespokojnie.
Melody podniosła się w fotela na którym siedziała. Posłała mu przerażone spojrzenie, poprawiła gruby, luźny sweter, który ledwie zakrywał króciutkie szorty i stanęła za sofą, na której siedział Justin.
Blackwood sceptycznie uniósł brwi. Nie wierzył mu.
Paul doskonale pamiętał twarze osób, które zginęły z jego winy. Wszystkich tych, których pozbawił energii i tych, których dźgnął nożem. Twarze tych, którym z zimną krwią skręcił kark, oderwał głowę, których rozszarpał na strzępy, spalił… Każde pożywienie, gdy nad sobą nie panował, każdego wroga, którego kazał mu zabić Justin. Wszystkich.
Choć usilnie starał się o tym zapomnieć, prawda była taka, że przez jego ręce przelało się zbyt dużo krwi.
– Widziałem Adama, Kasandrę, Michaela… Pojawiają się znikąd – powiedział szybko, po czym jednym haustem opróżnił szklaneczkę z bursztynowym napojem. – Justin… Widziałem mamę.
Z trudem przełknął ślinę, odwrócił wzrok. Nigdy nie wspomniał Melody w jaki sposób zginęła jego matka.
Dziewczyna położyła ręce na oparciu kanapy i zmrużyła oczy, wpatrując się w niego nadzwyczaj uważnie. Niemal przeszywała go wzrokiem.
– Ok… Załóżmy, że naprawdę ich widzisz. Tylko tych, którzy zginęli przez ciebie, tak? – Paul pokiwał głową, a Justin westchnął. – Może to po prostu wyrzuty sumienia?
Brown wstał gwałtownie.
– Czy ja ci wyglądam na kogoś, kto żałuje śmierci Adama i Michaela!? – warknął, ze złością odstawiając szklaneczkę na ławę.
Melody wzdrygnęła się, odrywając wzrok od chłopaka. Niewątpliwie przerażały ją jego słowa i zachowanie.
Paul odetchnął głęboko. Musiało być coś, co pozwoliłoby mu rozwikłać tę sprawę, pozbyć się duchów ze swojego życia. Cokolwiek…
Usiadł ponownie w fotelu. Było coś jeszcze. Coś, o czym bał się wspomnieć, co przelewało czarę goryczy.
– Widziałem też dziecko – powiedział cicho, kątem oka spoglądając na Melody, by dostrzec jej reakcję. – Małego chłopca.
– Zabiłeś dziecko!? – krzyknęła dziewczyna, odrywając ręce od kanapy.
Była nie tyle przerażona, co wściekła. Oburzona, zgorszona. To zdecydowanie nie wyglądało dobrze.
– Nie! – rzucił szybko. – Przecież sam mam syna! Nigdy nie zaatakowałbym dziecka! Nigdy!
Na twarzy Justina pojawiło się zainteresowanie. Zupełnie nagle zniknęły wątpliwości. Upiór pochylił się w przód, opierając łokcie na kolanach. Nie takiej reakcji spodziewał się Paul.
– Któraś z twoich ofiar nie była w ciąży? – spytał Blackwood powoli.
Paul skupił się na tym, co widział kilka dni temu. Chłopiec ukazał mu się tylko raz, w magazynie. Mógł mieć około roku, półtora. Chodził – niezgrabnie, ale jednak. Obserwował go całkiem przytomnie. Paul był pewien, że nigdy wcześniej go nie widział.
Powiedział to na głos, wciąż uważnie przyglądając się Melody. Dziewczyna była coraz bledsza, bardziej zdenerwowana. Przerastało ją to, co słyszała. Mało który upiór był na tyle bezduszny, by zabić dziecko. To samo tyczyło się kobiet w ciąży… Były odgórnie nietykalne. Karmienie się nimi było po prostu zbyt niemoralne.
– Dusza niemowlęcia lub nienarodzonego dziecka po śmierci przyjmuje kształt, jaki miałaby, gdyby dziecko skończyło rok – powiedział cicho Justin. – Po drugiej stronie jest zdana tylko na siebie, musi sobie względnie radzić. Zresztą, przerażające byłoby, gdyby odwiedziła matkę pod postacią płodu. No wiesz… Duża głowa, brak oczu… Małe, oślizgłe UFO.
Melody otworzyła usta z oburzenia i uderzyła Justina w potylicę. Upiór spojrzał na nią z wyrzutem. Paul wstał i zrobił krok w stronę dziewczyny, która natychmiast się odsunęła.
– Nie zabiłem dziecka… – szepnął. – Melody, znasz mnie.
Dziewczyna tylko pokręciła głową, po czym szybko wyszła do sypialni.
Rozumiał ją. Była przerażona, wewnętrznie rozdarta. Chciała mu wierzyć, ale wszystko wskazywało na to, że jakieś dziecko przez niego zginęło. Sam przecież powiedział, że widzi tylko tych, do których śmierci się przyczynił.
Tylko jak mógł zabić dziecko lub kobietę w ciąży, skoro niczego takiego nie pamiętał? Energia ciężarnych była charakterystyczna, jakby podwojona. Wyczuwało się chi matki i dziecka jednocześnie. Zapamiętałby coś takiego.
Justin wstał z kanapy. Klepnął Paula w ramię i westchnął ciężko.
– Dowiem się, co to za cholerstwo na tobie ciąży. Póki co karm się, unikaj kontaktu z tymi… Duchami. I zajmij się tym, po co tu przyjechałeś – powiedział. – Resztę zostaw mnie. A jak ukaże ci się Kasandra… Spytaj czy nie mogą iść do diabła.

3 komentarze:

  1. Wspaniały rozdział i do tego przepiękny szablon.

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj,
    nie wiem nawet czy mnie pamiętasz, zakładam, że nie, choć może po odświeżeniu pamięci przypomnisz sobie moją osobę. Żeby jednak nie przyjść z gołymi rękami, najpierw powiem coś o Twoim blogu.
    Szablon jest piękny, ale nie mogłam spodziewać sie niczego innego po szablonie z bloga na onecie, który również zachwycał.
    Opowiadanie miło zaskoczyło mnie tym, że od razu rozpoznałam znajome mi już postacie, np. Paul. Przeczytałam piorunem i zdziwiłam się, że rozdział taki krótki, bo zawsze pisałaś dłuższe. Idealna długość opisów (nie przynudzasz, nie urywasz w pół słowa), świetne dialogi i utrzymany, miły klimat.
    Dobra, teraz przyszedł czas na "przedstawienie się". Około dziewięć msc temu opuściłam bloga i obiecałam powrót do blogsfery. Mam już opowiadanie, ale mam ogromny problem z szablonem, więc postanowiłam zwrócić się do Ciebie o pomoc. Jeżeli odmówisz - zrozumiem, bo może masz wiele różnych innych zajęć jak np. egzaminy, o których pisałaś.
    Jeżeli jednak masz trochę wolnego czasu i mogłabyś go mi poświęcić to daj znać na e-mail, gg (25446225) lub po prostu w komentarzach na starym/nowym blogu.
    A ja to właścicielka mysterious-strangers.blog.onet.pl
    I nowego bloga: zaslepieni.blogspot.com
    Całuję i gorąco pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. to dziecko to MUSI być dziecko Sel, prawdaaaa ? Znowu ta cholerna ciekawość !

    taka-se-nazwa.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń