Postanowiłam odpocząć przed kolejnym tygodniem pełnym kolokwiów i informacji o nadchodzących egzaminach, więc dodaję nową notkę. Ach, jak ja za tym tęskniłam <3
W poprzedniej notce zostałam nominowana do Liebster Award przez blog mowa-nocy. W ramach nominacji otrzymałam pytania, na które powinnam odpowiedzieć, co też postaram się uczynić - ot, tak, dla zabawy.
1. Ulubiona piosenka? - Trudno powiedzieć - wiele ich jest. Pierwsza, jaka przychodzi mi do głowy to Silversun Pickups "Sort Of"
2. Ostatnio obejrzany film? - Raczej nie oglądam filmów - wolę seriale ;)
3. Ulubiony cytat? - "Snuj marzenia tak, jakbyś miał żyć wiecznie; żyj tak, jakbyś miał umrzeć dziś." - James Dean
4. Pies czy kot? - Pies
5. Czego nie znosisz u ludzi? - Obłudy
6. Twoja ulubiona książka? - nie mam jednej ;)
7. Ile masz lat? - 20 (w lutym 21 ;) )
8. Opisz siebie jednym słowem. - Wredna
9. Wampiry czy wilkołaki? - Wampiry
10. Książka czy film? - Książka, chociaż muszę przyznać, że w niektórych przypadkach filmy są lepsze
11. Lubisz śnieg? - Chyba tak... :)
Leżał
w łóżku już trzeci dzień. Oczy miał zamknięte, ale był całkowicie przytomny.
Nie jadł, nie żywił się niczyją energią, wstawał jedynie do toalety i po to, by
spędzić kilka chwil z Thomasem. Pił tylko wodę, często prosił, bym zostawiła do
samego żeby mógł odpocząć.
Justin
nie miał pojęcia, co było powodem dziwnego zachowania Paula. Codziennie
pojawiał się w naszym hotelowym apartamencie i próbował namówić mojego chłopaka
do wyjścia. Na próżno.
–
Paul, proszę… – szepnęłam zrezygnowana, gdy po raz kolejny kazał zostawić się
samego. – Powiedz, co się stało i…
–
Po prostu boli mnie głowa – westchnął ciężko.
Nie
wiedziałam w jakim stopniu mówi prawdę. Czułam, że coś było nie tak, ale nie
miałam pojęcia co. Czy chodziło o mnie? Czy o to, co wydarzyło się w magazynie?
A może o Selenę?
–
Może się nakarmisz i ból minie… – podsunęłam cicho, zabierając w szafki nocnej
pustą szklankę po wodzie. – Na pewno poczujesz się lepiej. Energia wspomaga
procesy gojenia, więc…
Przerwał
mi ciężkim westchnięciem. Podniósł się na poduszkach i odwrócił głowę w moją
stronę. Wciąż jednak miał zamknięte oczy. Usiadłam na brzegu łóżka, odstawiłam
szklankę i chwyciłam jego dłoń.
Otworzył
oczy. Z trudem przełknęłam ślinę. Czarne tęczówki na tle przekrwionych białek
sprawiały, że miałam ochotę odwrócić wzrok. Nie udało mi się powstrzymać
syknięcia i skrzywienia. Nigdy nie widziałam go w takim stanie… Właściwie,
nigdy nie widziałam nikogo w takim stanie.
–
Co tam się stało? – spytałam, mocniej ściskając jego dłoń. – Kto ci to zrobił?
–
Podszedłem do miejsca, w którym znaleźli ciało… Były tam jeszcze ślady krwi.
Ukucnąłem, żeby się przyjrzeć i… – odwrócił wzrok. – Poczułem, jakby rozrywało
mi głowę. Okropny ból. Nigdy w życiu nie czułem czegoś takiego… Paliło,
szarpało… Teraz też. I strasznie razi mnie światło.
–
Anioł? – spytałam szybko.
Gdy
poznałam Paula wiele opowiadał o magicznych istotach. Chciał przygotować mnie
do życia jako upiór, ostrzegał przed zdolnościami innych ras. Mówił, że furie
władając ogniem piekielnym, wyrocznie przepowiadają przyszłość, elfy wiedzą
wszystko i potrafią odczytywać nawet najgłębsze uczucia. Najwięcej jednak mówił
o aniołach; że potrafią wnikać w umysły, sprawiać ból przy użyciu siły woli,
leczyć siebie i innych, rzucać uroki. Dlatego od razu pomyślałam właśnie o
nich.
–
Nie. To nie ten rodzaj bólu. Ten pochodzenia anielskiego jest tylko chwilowy –
powiedział niespokojnie, ponownie na mnie spoglądając. – To było coś znacznie
silniejszego, bardziej mrocznego… Jakby jakiś rodzaj czarnej magii. To
podziałało tylko na mnie. Justin tam był, stał tuż obok… I nic mu nie jest.
Pogłaskałam
go po policzku. Naprawdę mocno cierpiał, skoro to okazywał. Przyzwyczaiłam się
już, że nigdy nie okazywał swoich słabości, głębszych uczuć, zawsze był silny.
To coś musiało naprawdę go skrzywdzić.
–
Może w którejś z twoich książek coś będzie na ten temat… – podsunęłam.
Wiedziałam
z jakim zapałem studiował pełne legend, podań, mitów i opowiadań księgi. Stare,
opasłe tomy niewiadomego pochodzenia były źródłem jego wiedzy, którą już kilka
razy weryfikowało jego życie. Prowadził też własne zapiski.
–
Sprawdzę – obiecałam.
Nie
mogłam patrzeć jak cierpi. Ponownie pogłaskałam go po policzku i pocałowałam
czule w czoło, tak jak on to robił, gdy nie czułam się najlepiej. Na jego
twarzy przez moment zagościł nieznaczny uśmiech, który dostrzegłam gdy wstałam
z łóżka.
–
Melody…
Zatrzymałam
się w drzwiach i spojrzałam na niego. Położył się i zamknął oczy. Jego twarz
już nie wyrażała absolutnie żadnych emocji, ale wyczułam, że się niepokoi.
–
Jest coś jeszcze – westchnął, otwierając oczy i spoglądając na mnie. – Widzę
zmarłych.
***
–
Kogo dokładnie widziałeś? – Justin podał Paulowi szklankę whisky i usiadł na
kanapie.
Brown
spuścił wzrok. W magazynie zobaczył ich wszystkich. Stali w różnej odległości
od niego, wpatrywali się w to, jak upadając wył z bólu. Wówczas myślał, że to
tylko złudzenie wywołane intensywnym bólem, który powinien szybko minąć. Tak
się nie stało.
W
ciągu następnych kilku dni pojawiali się znikąd i w najmniej oczekiwanych
momentach. Byli wszędzie. Obserwowali go. A ból i zawroty głowy oraz
światłowstręt wciąż mu doskwierały.
To
zaczynało go przerastać. Mało co tak na niego działało.
Spojrzał
na Justina z bólem.
–
Tych, których zabiłem – szepnął niespokojnie.
Melody
podniosła się w fotela na którym siedziała. Posłała mu przerażone spojrzenie,
poprawiła gruby, luźny sweter, który ledwie zakrywał króciutkie szorty i
stanęła za sofą, na której siedział Justin.
Blackwood
sceptycznie uniósł brwi. Nie wierzył mu.
Paul
doskonale pamiętał twarze osób, które zginęły z jego winy. Wszystkich tych,
których pozbawił energii i tych, których dźgnął nożem. Twarze tych, którym z
zimną krwią skręcił kark, oderwał głowę, których rozszarpał na strzępy, spalił…
Każde pożywienie, gdy nad sobą nie panował, każdego wroga, którego kazał mu
zabić Justin. Wszystkich.
Choć
usilnie starał się o tym zapomnieć, prawda była taka, że przez jego ręce
przelało się zbyt dużo krwi.
–
Widziałem Adama, Kasandrę, Michaela… Pojawiają się znikąd – powiedział szybko,
po czym jednym haustem opróżnił szklaneczkę z bursztynowym napojem. – Justin…
Widziałem mamę.
Z
trudem przełknął ślinę, odwrócił wzrok. Nigdy nie wspomniał Melody w jaki
sposób zginęła jego matka.
Dziewczyna
położyła ręce na oparciu kanapy i zmrużyła oczy, wpatrując się w niego
nadzwyczaj uważnie. Niemal przeszywała go wzrokiem.
–
Ok… Załóżmy, że naprawdę ich widzisz. Tylko tych, którzy zginęli przez ciebie,
tak? – Paul pokiwał głową, a Justin westchnął. – Może to po prostu wyrzuty
sumienia?
Brown
wstał gwałtownie.
–
Czy ja ci wyglądam na kogoś, kto żałuje śmierci Adama i Michaela!? – warknął,
ze złością odstawiając szklaneczkę na ławę.
Melody
wzdrygnęła się, odrywając wzrok od chłopaka. Niewątpliwie przerażały ją jego
słowa i zachowanie.
Paul
odetchnął głęboko. Musiało być coś, co pozwoliłoby mu rozwikłać tę sprawę,
pozbyć się duchów ze swojego życia. Cokolwiek…
Usiadł
ponownie w fotelu. Było coś jeszcze. Coś, o czym bał się wspomnieć, co
przelewało czarę goryczy.
–
Widziałem też dziecko – powiedział cicho, kątem oka spoglądając na Melody, by
dostrzec jej reakcję. – Małego chłopca.
–
Zabiłeś dziecko!? – krzyknęła dziewczyna, odrywając ręce od kanapy.
Była
nie tyle przerażona, co wściekła. Oburzona, zgorszona. To zdecydowanie nie
wyglądało dobrze.
–
Nie! – rzucił szybko. – Przecież sam mam syna! Nigdy nie zaatakowałbym dziecka!
Nigdy!
Na
twarzy Justina pojawiło się zainteresowanie. Zupełnie nagle zniknęły
wątpliwości. Upiór pochylił się w przód, opierając łokcie na kolanach. Nie
takiej reakcji spodziewał się Paul.
–
Któraś z twoich ofiar nie była w ciąży? – spytał Blackwood powoli.
Paul
skupił się na tym, co widział kilka dni temu. Chłopiec ukazał mu się tylko raz,
w magazynie. Mógł mieć około roku, półtora. Chodził – niezgrabnie, ale jednak.
Obserwował go całkiem przytomnie. Paul był pewien, że nigdy wcześniej go nie
widział.
Powiedział
to na głos, wciąż uważnie przyglądając się Melody. Dziewczyna była coraz
bledsza, bardziej zdenerwowana. Przerastało ją to, co słyszała. Mało który
upiór był na tyle bezduszny, by zabić dziecko. To samo tyczyło się kobiet w
ciąży… Były odgórnie nietykalne. Karmienie się nimi było po prostu zbyt
niemoralne.
–
Dusza niemowlęcia lub nienarodzonego dziecka po śmierci przyjmuje kształt, jaki
miałaby, gdyby dziecko skończyło rok – powiedział cicho Justin. – Po drugiej
stronie jest zdana tylko na siebie, musi sobie względnie radzić. Zresztą,
przerażające byłoby, gdyby odwiedziła matkę pod postacią płodu. No wiesz… Duża
głowa, brak oczu… Małe, oślizgłe UFO.
Melody
otworzyła usta z oburzenia i uderzyła Justina w potylicę. Upiór spojrzał na nią
z wyrzutem. Paul wstał i zrobił krok w stronę dziewczyny, która natychmiast się
odsunęła.
–
Nie zabiłem dziecka… – szepnął. – Melody, znasz mnie.
Dziewczyna
tylko pokręciła głową, po czym szybko wyszła do sypialni.
Rozumiał
ją. Była przerażona, wewnętrznie rozdarta. Chciała mu wierzyć, ale wszystko
wskazywało na to, że jakieś dziecko przez niego zginęło. Sam przecież
powiedział, że widzi tylko tych, do których śmierci się przyczynił.
Tylko
jak mógł zabić dziecko lub kobietę w ciąży, skoro niczego takiego nie pamiętał?
Energia ciężarnych była charakterystyczna, jakby podwojona. Wyczuwało się chi
matki i dziecka jednocześnie. Zapamiętałby coś takiego.
Justin
wstał z kanapy. Klepnął Paula w ramię i westchnął ciężko.
– Dowiem się, co to za cholerstwo na tobie ciąży. Póki co karm się,
unikaj kontaktu z tymi… Duchami. I zajmij się tym, po co tu przyjechałeś – powiedział.
– Resztę zostaw mnie. A jak ukaże ci się Kasandra… Spytaj czy nie mogą iść do
diabła.
Wspaniały rozdział i do tego przepiękny szablon.
OdpowiedzUsuńWitaj,
OdpowiedzUsuńnie wiem nawet czy mnie pamiętasz, zakładam, że nie, choć może po odświeżeniu pamięci przypomnisz sobie moją osobę. Żeby jednak nie przyjść z gołymi rękami, najpierw powiem coś o Twoim blogu.
Szablon jest piękny, ale nie mogłam spodziewać sie niczego innego po szablonie z bloga na onecie, który również zachwycał.
Opowiadanie miło zaskoczyło mnie tym, że od razu rozpoznałam znajome mi już postacie, np. Paul. Przeczytałam piorunem i zdziwiłam się, że rozdział taki krótki, bo zawsze pisałaś dłuższe. Idealna długość opisów (nie przynudzasz, nie urywasz w pół słowa), świetne dialogi i utrzymany, miły klimat.
Dobra, teraz przyszedł czas na "przedstawienie się". Około dziewięć msc temu opuściłam bloga i obiecałam powrót do blogsfery. Mam już opowiadanie, ale mam ogromny problem z szablonem, więc postanowiłam zwrócić się do Ciebie o pomoc. Jeżeli odmówisz - zrozumiem, bo może masz wiele różnych innych zajęć jak np. egzaminy, o których pisałaś.
Jeżeli jednak masz trochę wolnego czasu i mogłabyś go mi poświęcić to daj znać na e-mail, gg (25446225) lub po prostu w komentarzach na starym/nowym blogu.
A ja to właścicielka mysterious-strangers.blog.onet.pl
I nowego bloga: zaslepieni.blogspot.com
Całuję i gorąco pozdrawiam :)
to dziecko to MUSI być dziecko Sel, prawdaaaa ? Znowu ta cholerna ciekawość !
OdpowiedzUsuńtaka-se-nazwa.blog.onet.pl