Siedziałam na kanapie
w jego salonie zupełnie jak kilka miesięcy temu. Wówczas też nie byliśmy razem,
a patrzenie na siebie i przebywanie blisko obojgu nam sprawiało ból. Wtedy
wiedziałam, że to ja cierpię bardziej. Teraz role się odwróciły.
Obserwowałam
jak naciąga do strzykawki mieszankę soli fizjologicznej i zielonego płynu –
serum bezpiecznego snu. Jedynym, o czym myślałam było to, dlaczego właściwie
wykrzyczałam mu w twarz, że byłam w ciąży. Nie pamiętałam już nawet dlaczego do
niego przyjechałam… O czym chciałam z nim rozmawiać… Wiedziałam, że nie
powinnam mówić mu o dziecku.
Schrzaniłam.
On natomiast
wciąż spoglądał w stronę przewróconego stołu, kuchni… Zupełnie jakby wodził za
czymś wzrokiem, obserwował coś lub po prostu unikał spojrzenia na mnie. Oczy
miał wciąż zaczerwienione, rozmazane łzy lśniły na policzkach, a usta były
nabrzmiałe.
– Dlaczego
wróciłeś? – spytałam cicho, odrywając wzrok od jego twarzy.
Przełknął
ślinę, lekko odchrząknął. Odłożył fiolkę z resztą zielonego serum do drewnianej
skrzyneczki. Nie spojrzał na mnie.
– Leo i Tyler
uważali, że zbuntowane anioły będą próbowały wypełnić przepowiednię na własną
rękę – powiedział, a jego wzrok ponownie powędrował w stronę okna. – Który to
był miesiąc?
– Początek
trzeciego – rzuciłam sucho. – Paul, naprawdę powinnam jechać do domu… To bez
sen…
Urwał mi w
środku słowa, z hukiem odkładając strzykawkę na szklaną ławę. Drgnęłam.
Z jego twarzy
zniknął ból – zastąpiła go złość, której się nie spodziewałam.
– Przyjeżdżasz,
mówisz mi, że zaprzedałaś duszę i teraz twierdzisz, że to, że chcę ci pomóc
jest bez sensu!?
– Nie
przyjechałam tu żeby ci powiedzieć, że zaprzedałam duszę! – wykrzyknęłam.
Ze złości cała
zadrżałam. Przecież niczego od niego nie chciałam! Nie chciałam jego pomocy!
– Więc po co!?
Zamknęłam oczy,
wzięłam kilka głębokich oddechów. Wiedziałam, że jeśli puszczą mi nerwy stanie
się coś niedobrego. Tak łatwo traciłam nad sobą panowanie…
W głowie
zahuczały mi słowa Seta. Chciał zabić Paula. Dlatego musiałam się z nim
spotkać.
– Chciałam ci
powiedzieć, że jesteś z niebezpieczeństwie. To wszystko – szepnęłam, wciąż nie
otwierając oczu.
Nastała zupełna
cisza. To było takie niezręczne… Czekałam tylko aż coś powie, zareaguje, a
potem będę mogła już wyjść.
– Seleno…
Ciepła, męska
dłoń delikatnie spoczęła na moim policzku. Głos Paula zabrzmiał tak łagodnie,
tak uspakajająco… Poczułam bijące od niego ciepło i przytuliłam się do jego
dłoni.
–
Najważniejsze, żebyś ty była bezpieczna. Ty i twoja dusza.
Otworzyłam oczy
i odwróciłam głowę.
Jak mógł być
dla mnie tak dobry? Wszystkie złe rzeczy działy się właśnie przeze mnie, był w
śmiertelnym niebezpieczeństwie… Gdyby znał całą prawdę na pewno nie byłby taki
skory do pomocy. Cieszyłby się, że dla mnie też to się źle skończy…
Ponownie wziął
do ręki strzykawkę i chwycił moje ramię. Podciągnął rękaw swetra, który miałam
na sobie, chcąc przemyć mi skórę wacikiem ze środkiem dezynfekującym.
– To moja wina
– szarpnęłam ręką i gwałtownie wstałam z kanapy. – Przeze mnie jesteś w
niebezpieczeństwie!
– Jesteś
zmęczona. Usiądź – poprosił, wzdychając, zupełnie jakby moje słowa uznał za
brednie.
– To przeze
mnie giną upiory! Ja sama zabiłam większość z nich!!
Odeszłam do
okna, mijając rozbite meble. Stanąwszy tyłem do Paula wzięłam głęboki wdech.
Nadszedł czas, żeby wszystko wyznać. Wszystko, bez wyjątku…
– Jessica miała
rację. To zabrnęło za daleko. Powinnam była się wycofać zanim było za późno –
westchnęłam, wpatrując się w stojące na parkingu, obsypane śniegiem samochody.
– Następnego dnia wstałam rano i tak bardzo chciałam cię zobaczyć… Chciałam
przeprosić za swoje słowa, wszystko ci wytłumaczyć. Tyler powiedział, że
wyleciałeś do Bostonu. Z domu zniknęły wszystkie twoje rzeczy… Zabrałeś nawet
bluzę, w której tak lubiłam spać, kiedy cię przy mnie nie było.
Na same
wspomnienie w okolicy żołądka poczułam niemiłe ukłucie. W szybie zobaczyłam
odbicie Paula, który odwrócił się w moją stronę. Wpatrywał się we mnie z
uchylonymi ustami. Był w szoku.
– Jednego dnia
straciłam wszystko! Wszystko, co miałam! Dziecko, ciebie, Tommy’ego… Wiem, że
nie powinnam była tego mówić, ale… To było moje dziecko! Tak bardzo je
kochałam! I nie sądziłam, że tak łatwo się poddasz. Nie po tym wszystkim… –
wyjąkałam przez napływające łzy. – Poszłam na studia i starałam się o tym nie
myśleć, zapomnieć. Czułam się dużo lepiej, ale wtedy on się pojawił…
Zainteresował się mną, dużo rozmawialiśmy. Wiedział czego chcę, wiedział co
czuję, chociaż nie mówiłam mu ani o dziecku, ani o tobie. Zaproponował, że
pomoże mi się zemścić. Bo naprawdę chciałam zemsty, ale nie na tobie –
spuściłam wzrok, z trudem przełykając ślinę. – Są na świecie upiory, które
żywią się dziećmi, kobietami w ciąży. Zabijają z pełną premedytacją. Wyobraź
sobie, co czują te matki!
Paul podniósł
się z kanapy, ale nie podszedł. Wpatrywał się we mnie z szeroko otwartymi
oczami.
– Wentworth
miał rację… Giną upiory, które zabiły choć jedno dziecko… – szepnął jakby sam
do siebie.
– Zasłużyli! –
krzyknęłam. – Ale nie ty…
– A czym ja się
od nich różnię!? Też zabiłem dziecko! Własne dziecko!!
– Tym, że ci
wybaczyłam – powiedziałam, odwracając się do niego. – Nie byłam na ciebie zła.
To był wypadek, nie wiedziałeś, że byłam w ciąży. Ukrywałam to. To wcale nie
była twoja wina…
Paul ukrył
twarz w dłoniach, kręcąc lekko głową jakby z niedowierzaniem.
– Nie wiedziałam,
że korzysta z mojej mocy, że zaprzedałam duszę. Nie wiedziałam, że będzie
chciał zabić też ciebie. Myślałam, że chciał twój nóż żeby zabijać innych…
– Skąd miałaś
mój nóż?
– Nie ja mu go
dałam. Nie wiem, skąd go wziął – westchnęłam.
Oparłam się o
ścianę i osunęłam na ziemię. Oplotłam kolana ramionami. Wyrzuciłam to z siebie,
ale wcale nie było mi lżej…
– Kto jeszcze w
tym siedzi?
Wiedziałam, że
nie mogę donieść na Jessicę. Kuzynka Paula nie była niczemu winna, to ja
poniekąd zmusiłam ją do współpracy z Setem. To była moja wina.
– Tylko ja, Set
i kilkanaście aniołów, których nawet nie widziałam na oczy. Powiedział, że mnie
rozumieją i dlatego…
– Set? – powtórzył głucho. – Set, Seleno?
Skinęłam głową.
Paul podszedł i
ukucnął przede mną, przyglądając mi się uważnie.
– Set? – powtórzył po raz kolejny.
– Tak. Nie wiem
jak ma na imię, tak kazał do siebie mówić – westchnęłam.
– Co o nim
właściwie wiesz? – spytał podejrzliwie.
Poczułam się
dziwnie. Zdałam sobie sprawę z tego, że zaufałam komuś, o kim nie wiedziałam
właściwie nic.
– Tylko tyle,
że taka istota potrafi kontrolować ludzkie ciała. Teraz wiem też, że jest
podstępny i skupuje dusze… Czy jakoś tak…
– Set to nie
żadna istota! – rzucił Paul ze zniecierpliwieniem. – Zaczęłaś mordować z kimś,
o kim nic nie wiesz, nawet nie pofatygowawszy się do książek!?
– Pokazał mi,
że potrafi…
– Po prostu nie
wierzę! – krzyknął. Wzniósł oczy ku górze, chwytając mnie mocno za dłonie. –
Seleno! Set to starożytne, demoniczne bóstwo wojny, chaosu i ciemności!
***
Boston, grudzień 2006
– Ściągnąłeś na siebie demona!?
Justin prychnął
kilka razy, usiłując ukryć zakłopotanie, a Paul spojrzał na przyjaciela z
niedowierzaniem.
Siedzieli zamknięci
w pokoju na poddaszu, podczas gdy zaledwie dwa piętra niżej Elizabeth i matka
Paula właśnie przygotowywały obiad. Nikt z domowników nie miał pojęcia, że
Justin jest w domu. Chwilę temu Paul sam nie wiedział…
– To nie demon,
tylko bóg! – wydusił Blackwood. – I nie przyszło ci do głowy, że może ktoś go
na mnie nasłał!?
– Dlaczego ktoś
miałby nasyłać na ciebie starożytnego boga? – wysyczał Paul.
– Może ktoś
mnie nie lubi…? – podsunął Justin.
– To na pewno –
prychnął Brown, okrążając zawalony książkami pokój. – Przykro mi, Justin, ale
umrzesz.
– Nie, jeśli mi
pomożesz.
Paul zatrzymał
się w pół kroku i gwałtownie obrócił w stronę stojącego pod oknem Justina. Nie
mieściło mu się to w głowie! Blackwood ściągnął na siebie starożytne bóstwo
ciemności i tak po prostu przychodził do niego po pomoc!?
– Set to bóg,
Justin! Boga nie da się zabić, nawet jeśli ostatni raz chodził po ziemi tysiące
lat temu i to w Egipcie!
– No właśnie… –
Blackwood ożywił się i uśmiechnął lekko, robiąc kilka kroków w stronę Paula. –
Seta nie da się zabić… Ale da się go odesłać.
Brown zaśmiał
się ironicznie. Doskonale wiedział, do czego dąży Justin.
– Chyba
żartujesz…
– Jesteś
najsilniejszym upiorem jakiego znam! A znam ich wielu… Jeśli ktokolwiek może to
zrobić, to właśnie ty! – rzucił Justin z podnieceniem. – Ktoś go tu ściągnął,
ktoś musi go odesłać, a ty jesteś praktycznie nieśmiertelny, więc… Pomóż mi, a
będę twoim dłużnikiem do końca życia.
W następnym odcinku:
* – Ma jej oczy, wiesz? – mruknął. – Piękne oczy…
* – Ty śmierdzisz
prymitywnym alkoholem, którego normalnie nie pijasz, bredzisz coś o tym duchu
chłopca, a w naszym łóżku śpi twoja była dziewczyna, którą wciąż kochasz!
* Z pewnością
fakt, iż była Dzieckiem Księżyca wpłynął na wybór ofiary, jednakże Setowi
chodziło o coś znacznie więcej…
czemu tak krótko? :( ale i tak świetny :)
OdpowiedzUsuńNie wiem, jakoś tak wyszło :P
UsuńHej :) Nie spodziewałam się, że piszesz jeszcze tego bloga :) sama nie wiem czemu tak długo tu nie wchodziłam :( Sporo zapewne straciłam ale postaram się to nadrobić :) Pewnie nawet mnie nie pamiętasz więc przypomnę się, że jestem z bloga wieczni.bloog.pl :) Twoje opowiadanie jest niesamowite :) Pamiętam jak strasznie wciągał mnie każdy nowy perfekcyjnie napisany rozdział :) Piękne wspomnienia :)
OdpowiedzUsuńStaram się przypomnieć sb dlaczego tak długo nie odwiedzałam twojego bloga ale nie mogę sobie przypomnieć.. może przez moją długą przerwę która była przed wakacjami? Chociaż nie jestem pewna no trudno :(
Pozdrawiam :*
Może to zapachnie wazeliną, ale pamiętam każdego swojego czytelnika ;) Naprawdę! Ciebie też pamiętam i twojego bloga! :)
UsuńCóż, skoro jednak wróciłaś, to mam nadzieję, że poczytasz jeszcze troszkę ;)
bardzo cieszę się, że mnie pamiętasz :) Postaram się wszystko nadrobić bo mam teraz ferie więc będzie sporo czasu wolnego :)
OdpowiedzUsuńwieczni.bloog.pl/dream-for-the-dead.blogspot.com
Paul jest dobry. On na pewno zrobi to o co go prosi Justin choćby przez to że dalej kocha Sel i się o nią martwi ..
OdpowiedzUsuńtaka-se-nazwa.blog.onet.pl
Przecież Justin prosił o to Paula w 2006r, długo przed poznaniem Sel... :PP
Usuń