Przy okazji przepraszam osoby, których nowych rozdziałów jeszcze nie przeczytałam/skomentowałam. Ostatnio rzadko bywam w domu (ach, ta praca... ). Postaram się nadrobić zaległości - przypomnijcie mi się, jeśli możecie ;)
Nie mogłam w to
uwierzyć… Po prostu nie mogłam.
Mój brat
najpierw nakarmił się piętnastoma osobami, a potem spalił całą kamienicę, żeby
zatrzeć ślady zbrodni. Prawdopodobnie miało to wyglądać na nieszczęśliwy
wypadek… Nie pomyślał jednak, że każda istota magiczna zorientuje się, co tak
naprawdę tam zaszło.
Robiło mi się
słabo gdy wyobrażałam sobie masakrę, jaka miała tam miejsce. Nie potrafiłam
zrozumieć, co kierowało moim bratem.
– Piętnaście
osób… – wyjąkał Adrian, wyłączając telewizor. – Piętnaście… Aż tyle potrzeba
upiorowi żeby przeżył!?
Usiadłam na
oparciu kanapy i spuściłam wzrok, kręcąc głową. Upiór, żeby przeżyć i
przemienić się na noc, nie potrzebował energii nawet jednej osoby. Nie musiał
zabijać. Paul i Tyler byli tego najlepszymi przykładami.
– Problem w
tym, że on nie zabija, żeby się pożywić. Sprawia mu to frajdę – wycedził Tyler.
– Tak, twój brat ma psychopatyczne zapędy – dodał, gdy spojrzałam na niego z
przerażeniem.
Adrian podszedł
do mnie i położył mi rękę na ramieniu. Oboje wiedzieliśmy, że Tyler nie
oszczędzi mi komentarzy na temat Krzyśka. W duchu dziękowałam przyjacielowi, że
akurat był przy mnie.
– Dlatego muszę
znaleźć Paula. On go przemienił. Jest między nimi więź – powiedział, wzdychając
ciężko. – Tylko Paul może mu wybić z głowy takie chore imprezy. Ja nie mogę
gówniarza nawet zabić, bo jeszcze nie wyszło mu znamię… Paul wyczuje je instynktownie.
Wzdrygnęłam się
na samą myśl, że Krzyśkowi mogłoby się coś stać. Tyler miał rację – moim bratem
musiał zająć się Paul i to jak najszybciej.
Wyciągnęłam
telefon i wybrałam numer Elizabeth. To z tego numeru Paul ostatni raz
kontaktował się z Leo, na tamten numer wysłałam mu wiadomość. Mogli wciąż być
razem, a może Liz przynajmniej wiedziała, gdzie jest Paul.
Gdy usłyszałam
sygnał informujący, że abonent jest niedostępny, postanowiłam zadzwonić do Leo,
lecz ten nie odbierał.
– Może Krzychu
już tego nie zrobi… Może to był tylko jeden raz… – powiedział Adrian z
nadzieją.
Tyler przygryzł
wargę i pokręcił głową. Odwrócił się od nas i podszedł do okna.
– Spróbował
raz, zrobi to i następny – jego głos nagle stał się dziwnie odległy, jakby
smutny. – Kiedy stajesz się upiorem, najpierw jest ciężko. Wszystko boli,
światło razi, wciąż chce ci się spać – powiedział niemrawo. – Ale kiedy ból
ustępuje, kiedy nauczysz się karmić, pojawia się poczucie władzy. Ludzie są dla
ciebie słabi, stają się pożywieniem, łatwą zdobyczą. To idealny moment, żeby
zemścić się na wszystkich, którzy kiedykolwiek cię skrzywdzili, którzy
sprawili, że wcześniej czułeś się słaby. Chcesz pokazać im, że teraz to ty masz
władzę, że to od ciebie zależy ich życie…
Słuchałam go w
osłupieniu. Kiedy poznałam tajemnicę rodziny Brownów, Paul opowiedział mi o
tym, jak przemienił Tylera. Mówił, że chciał być taki jak Paul, chciał potrafić
to, co on. A kiedy zdał sobie sprawę z tego, że nie może, zaczął zabijać.
Paul mówił o
tym spokojnie, nie miał bratu tego za złe, wręcz obwiniał siebie. Doskonale
pamiętałam, jak powiedział: „naprawdę,
nie miałem pojęcia, że przemienienie go przyniesie tyle złego”. Tyler
zdawał się wspominać tamte czasy jeszcze gorzej…
– Trzeba mu
pomóc – szepnęłam.
– W tamtej
kamienicy mieszkała Amanda – powiedział Adrian, nagle wyrywając się z
zamyślenia.
Amanda była
pierwszą miłością mojego brata. Śliczna blondynka o figurze modelki,
zmanierowana panna z dobrego domu poniżała go na każdym kroku. Na jednej ze
szkolnych imprez powiedziała do mikrofonu, że „ostatnio ugania się za nią taki
jeden nieudacznik”. Krzyśkowi sporo czasu zajęło pozbieranie się po takim
upokorzeniu.
Takich osób jak
ona było w życiu Krzyśka znacznie więcej.
Tyler miał
rację – mój brat zabijał, bo chciał zemsty.
Pomyślałam, że
Paul mógł być u Justina. A jeśli nie on, to przynajmniej Elizabeth. Któreś z
nich musiało wiedzieć, co się stało z moim ukochanym, gdzie się znajdował. I
choć Tylerowi nie spodobał się pomysł, żebym pojechała z nim do domu na
obrzeżach miasta, to raczej nie miał wiele do gadania.
Jego dom z
zewnątrz wyglądał na opuszczony: wszystkie okna były szczelnie zasłonięte, na
podjeździe nie stał żaden samochód, a brama wjazdowa była zamknięta. Mimo to
dostanie się do środka nie było większym problemem – nie dla Tylera, który
chyba do perfekcji opanował sztukę otwierania drzwi, a raczej wyrywania ich z
zawiasów.
Justin siedział
w jadalni razem z Dianą i Angie. Matka z córką zajęte były przeglądaniem
magazynów o modzie, a upiór popijał whisky, obserwując je beznamiętnie. Na mój
widok uśmiechnął się lekko, ale po chwili odwrócił wzrok i na jego czole
pojawiła się pojedyncza zmarszczka. Wyglądał na zmartwionego, może trochę przybitego…
– Gdzie jest
Paul? – spytałam, siląc się na spokój.
Ucieszyłam się,
że udało mi się odezwać przed Tylerem. Wiedziałam, że on nie byłby w stanie
zadać tego pytania bez sprawiania wrażenia, że jeśli nie uzyskamy odpowiedzi
zniszczymy cały dom.
Justin nie
odpowiedział. Adrian poruszył się niespokojnie, gdy wzrok czarnowłosego upiora
na moment spoczął na nim. Jako jedyny nie byłby w stanie obronić się przed
atakiem.
– Mój brat
terroryzuje miasto. Muszę znaleźć Paula – rzuciłam szybko. – Justin, proszę…
Chłopak zmrużył
oczy i ponownie wpatrzył się w ciemne panele, które, choć dokładnie
wypolerowane, sprawiały wrażenie brudnych i zaniedbanych. Jego wzrok stał się
dziwnie odległy.
– Wszyscy mamy
problemy z braćmi… – westchnął ciężko. – Twój masowo zabija – rzucił, w moją
stronę, po czym spojrzał na zdziwionego Tylera. – Twój co rusz znika bez wieści
i zostawia rodzinę… A mój planuje wypełnić przepowiednię i uzyskać
nieograniczoną władzę, co prawdopodobnie przypieczętuje moją śmiercią –
podniósł się z rzeźbionego krzesła i spojrzał na Adriana. – Ty chyba nie masz
rodzeństwa, prawda? Masz szczęście, dzieciaku…
Z trudem
przełknęłam ślinę. Nie wiedziałam, co powiedzieć. Nie mieściło mi się w głowie,
to, co powiedział upiór. Jego słowa, mina, ton głosu… To wszystko świadczyło o
tym, że jest naprawdę zdołowany.
– Nawet gdybym
ci powiedział, gdzie jest Paul, na nic by wam się nie przydał – rzucił po
chwili.
– Paul ma nad
nim władzę… – zaczął Adrian, ale Justin przerwał mu cmoknięciem.
– Nie obchodzi
mnie opowieść o umierających w cierpieniu ludziach. Zmiatajcie mi stąd, zanim
ściągniecie na mnie gorsze kłopoty!
– Po moim
trupie – syknął Tyler.
Zrobił krok do
przodu. Justin zignorował jego słowa, wracając do stołu. W odpowiedzi to Diana
wstała, chwyciła leżący obok nóż i niemal rzuciła się w stronę Tylera.
– Bardzo
chętnie – warknęła.
– Justin!
Upiór
westchnął, spoglądając na mnie z rezygnacją. W jednej chwili znalazł się przy
Dianie i wygiął jej rękę do tyłu. Kobieta pisnęła z bólu i upuściła srebrny nożyk
do papieru na ziemię. Natychmiast przygniotłam go nogą.
– Nie powiem
wam gdzie jest Paul – powiedział, wciąż nie puszczając wijącej się z bólu
kobiety. – Wy wszystko tak bardzo komplikujecie… Cokolwiek by się nie działo,
lecicie do Paula. Nie wpadliście jeszcze na to, że on też ma swoje problemy,
swoje zajęcia? – spojrzał na mnie, oczekując jakiejkolwiek reakcji, a gdy tylko
ponownie z trudem przełknęłam ślinę, kontynuował. – To ty jesteś siostrą tego
dzieciaka. Ludzkie geny i przywiązanie w rodzinie są często silniejsze niż więź
między upiorem a stwórcą. Ty powinieneś to wiedzieć – dodał, posyłając Tylerowi
krótkie spojrzenie, po czym ponownie zwrócił się do mnie. – Znajdź brata i
zamiast użalać się nad sobą, pomóż mu. Zrób dla odmiany coś dla kogoś, nie
tylko dla siebie. Bo póki co tylko patrzysz na innych i liczysz na to, że
wszystko zrobią za ciebie.
Justin nie
chciał mi powiedzieć, że jestem złą siostrą. Chciał mi dać do zrozumienia, że jestem
ogólnie złym człowiekiem. Że jestem egoistką, zapatrzoną w siebie i swoje
problemy. I miał trochę racji.
Od kiedy
poznałam Paula wszystko zawsze kręciło się wokół mnie. Właściwie, przed naszym
spotkaniem także. To nade mną wszyscy skakali, bo nie miałam mamy, ojca, a brat
wyjechał do Londynu. Mną się opiekowano, mi załatwiano pracę, dla mnie matki
moich przyjaciół gotowały dodatkowe porcje obiadów i proponowały mi wspólne
wyjazdy na wczasy. Mnie w ostatniej klasie liceum wychowawczyni wybrała do
samorządu klasowego żebym zajęła się czymś po śmierci taty, chociaż innym
koleżankom zależało na tym stanowisku znacznie bardziej niż mnie. A potem?
Potem Paul nadskakiwał mi, bo mnie kochał, rozpieszczał i okazywał czułości, bo
byłam jego dziewczyną. Później już też cała reszta wszystko mi ułatwiała, przed
wszystkim mnie chroniła. Żeby łatwiej mi było znieść prawdę, żebym poradziła
sobie z wszystkimi nowymi informacjami, a także dlatego, że furia chciała mnie
zabić.
Teraz wszyscy
stawali na głowie, żeby przepowiednia o Dziecku Księżyca się nie spełniła…
Podczas gdy Paul, Leo, Sky, Angie i Tyler, a nawet Justin i Diana ryzykowali
wszystko, żeby uratować moje życie, ja martwiłam się tylko o to, czy Paul wciąż
mnie kocha i wszystko będzie między nami w porządku.
Justin miał
rację. To nie było w porządku.
Wchodząc po
schodach do swojego starego mieszkania zrozumiałam, że przez ostatni rok
zawalałam na każdej możliwej płaszczyźnie – w domu, w związku, w przyjaźni… We
wszystkim, w czym tylko się dało.
Nie wiem skąd
wiedziałam, że znajdę Krzyśka w mieszkaniu. Czułam, że tam jest. Wiedziałam, że
ja też tam bym się schroniła w trudnych chwilach. W miejscu, w którym oboje się
wychowaliśmy każde z nas czuło się najlepiej. W duchu wierzyłam, że Krzysiek,
zachowując resztki człowieczeństwa, pamiętał o tym.
Siedział na
blacie w kuchni, blady i zupełnie nieobecny. W wyświechtanych ubraniach, tych
samych, które miał na sobie w czasie ostatniej kolacji, wyglądał jakby dopiero
wrócił z ulicy. Znużonym wzrokiem, bez emocji, wpatrywał się w wychodzące na
podwórko okno, za którym właśnie zachodziło słońce.
– Chciałam
zrobić na obiad karkówkę… Twoją ulubioną. Taką, jak robił tata – zaczęłam
nieśmiało. – W sumie, to tylko czeka na upieczenie – dodałam zachęcająco.
Stanęłam przy
blacie i spojrzałam na twarz brata. Uśmiechnęłam się lekko, jednak on zupełnie
nie zwrócił na to uwagi. Postanowiłam zacząć trochę z innej strony.
– Martwiłam
się…
– Nie.
Przestraszyłaś się – powiedział nagle.
Jego głos był
ochrypły, zupełnie jakby był po wieczornej przemianie w upiora. Wiedziałam, że jest
na to za wcześnie i prawdopodobnie był to skutek uboczny wczorajszej masakry.
Spędzając czas z Paulem i Tylerem nauczyłam się już dokładnie jakie zachowania
są normalne dla zwyczajnie funkcjonującego upiora.
– Nie powiem ci,
że nie chciałem ich zabić i jest mi przykro. Nie będę udawał, że obchodzi mnie
ich śmierć.
– Wcale na to
nie liczyłam… – westchnęłam ciężko. Odetchnęłam głęboko, wzbierając w sobie
siły, po czym położyłam bratu rękę na przedramieniu. – Wiem, że nie jesteś
taki. Nie jesteś zły, mściwy, porywczy. Przecież cię znam! Teraz czujesz się
tak, bo niedawno przeszedłeś przemianę, ale wiem, że…
Teatralnie
wywrócił oczami. Odsunął rękę i pociągnął nosem. Na jego twarzy wciąż malowała
się obojętność.
– Jesteś moim
bratem i nie pozwolę ci się w tym zatracić, rozumiesz? – powiedziałam
stanowczo. Chwyciłam jego twarz i siłą odwróciłam w swoją stronę. – Jeśli
będzie trzeba, zrobię ci krzywdę.
Unikał
spojrzenia na mnie, ale zaśmiał się pod nosem. Wiedziałam, że mi nie uwierzył i
wcale nie o to mi chodziło, chociaż pewnie w ostateczności byłabym w stanie
telepatycznie wywołać u niego ból.
Uśmiechał się.
To był dla mnie dobry znak.
– Zresztą, kogo
teraz obchodzą twoje kompleksy! – rzuciłam przekornie. – Mam to gdzieś, że
podoba ci się zabijanie! Masz się pozbierać! Nie pozwolę, żeby moje dziecko
miało kontakt z takim wariatem!
Zareagował
natychmiast. Uniósł brwi, uśmiechnął się i spojrzał znacząco na mój brzuch.
Później jego wzrok znów powędrował do mojej twarzy, a ja uśmiechnęłam się
szeroko i pokiwałam głową. To zdecydowanie zadziałało na ludzką stronę Krzyśka,
który zeskoczył z blatu, żeby uściskać mnie mocno. Pozwoliłam mu przytulić się
nieco za mocno, wsłuchiwałam w jego serdeczny śmiech.
– A teraz
jedziemy do domu, jestem głodna – sapnęłam, gdy trochę rozluźnił uścisk, po
czym spojrzałam na niego. – I ani słowa… nikomu! To na razie tajemnica!
Ruszyłam do
wyjścia z kuchni, usiłując zignorować wszechobecny kurz, którego wcześniej nie
zauważyłam. Przy drzwiach wejściowych do mieszkania, na których wciąż widniał
wypalony napis „Ty będziesz następna”, odwróciłam się do idącego za mną brata i
groźnie uniosłam palec.
– Masz ZAKAZ
wychodzenia! Masz karę! A na noc zostajesz ze mną i już ja cię przypilnuję,
żebyś był grzeczny przynajmniej do powrotu Paula!
***
Czerwonowłosa
dziewczyna weszła do hotelowego apartamentu. W drzwiach minęła dwóch wysokich i
umięśnionych aniołów, którzy nie kwapili się schować skrzydeł nawet, gdy
otworzyła drzwi. Uśmiechnęła się do jednego z nich, lecz ten zupełnie nie
zmienił obojętnego wyrazu twarzy. Zamiast tego skinął lekko głową z szacunkiem,
jak to w dawnych czasach bogaci panowie schylali głowy przed rodzinami
królewskimi. Tylko, że on nie był żadnym magnatem. Był służącym, ochroniarzem
jej ojca. Powinien schylić się przynajmniej na tyle nisko, żeby mogła zobaczyć
z góry tył jego głowy!
Nie miała co
liczyć na szacunek. Nie po tym, jak ojciec publicznie poniżał ją przez ostatnie
kilka miesięcy tylko dlatego, że pomogła upiorowi błagającemu o litość dla
ukochanej. Ale przecież taka właśnie powinna być jej rola – była córką
najwyższego anioła. Powinna pomagać, nie współ nienawidzić z obłąkanym
przepowiednią ojcem.
– Gdzie byłaś i
dlaczego tak długo?
Weszła w głąb
apartamentu, nerwowo poprawiając jedwabną bluzkę. Przecież miała to w głowie,
cały dzień to ćwiczyła… Wystarczyło tylko powiedzieć to na głos…
– Rozglądałam
się – powiedziała zupełnie spokojnie. – Nie zauważyłam niczego godnego uwagi,
więc poszłam na zakupy…
– Na kilometr
śmierdzisz upiorami!
Rozejrzała się
po jasno oświetlonym salonie. W dużym oknie, wychodzącym na zalaną zachodzącym
słońcem ulicę, odbijała się postać siedzącego w fotelu ojca. Obserwował ją w
szybie, a na jego twarzy malowała się najprawdziwsza wściekłość.
– Sporo ich w
mieście… – szepnęła. – Dwóch na przykład pracuje na stacji w centrum…
Jak mogła tego
nie przewidzieć!? Ona przywykła do kontaktu z upiorami, do specyficznego
zapachu ich energii, wyglądu i zachowania, ale każdy inny anioł z Twierdzy był
przewrażliwiony na tym punkcie.
Odszukała
wzrokiem brata. Młody szatyn o ciemnej karnacji siedział w kącie pokoju
czytając książkę. Nie spojrzał na nią, ale ledwo widocznie skinął głową, dając
znak, że ojciec ma rację.
– Widziałam
dziś Selenę. Była ze starszym Brownem i swoim przyjacielem… Nic specjalnego i
nienormalnego – powiedziała szybko. – Często spędza z nimi czas.
Musiała wkupić
się w łaski ojca, odsunąć podejrzenia. Nie mógł zorientować się, że działa po
przeciwnej stronie, a już na pewno nie mógł dowiedzieć się kto po tej stronie
jest.
– Byłam też na
miejskim cmentarzu. Ciało Paula wciąż spoczywa w grobie… – dodała stanowczo, po
czym podniosła wzrok do nieba, ściszając głos. – Niech zazna spokoju po drugiej
stronie…
Ojciec
gwałtownie podniósł się z fotela. Angel drgnęła. Przerażał ją. Nie tak, jak gdy
była mała i zrobiła coś czego nie powinna, a on się dowiedział. To był zupełnie
inny rodzaj strachu, potężniejszy i gorszy niż jakikolwiek inny. Działo się tak
od czasu, gdy Michael Wolf popadł w paranoję a przepowiednia zaczęła się liczyć
ponad wszystko.
W taki sposób
żadne dziecko nie powinno bać się rodzica…
– Więc jak nam
wyjaśnisz fakt, że panna Majewska spodziewa się dziecka?
W następnym odcinku:
*"– Ktoś nas
obserwuje – mruknęła jakby sama do siebie."
*"– Urodziny mam jutro – rzucił sztywno. [...]
*"– Urodziny mam jutro – rzucił sztywno. [...]
– Wiem –
chłopak westchnął jakby z bólem. – Po północy może już nie być okazji na
składanie życzeń…"
Kurcze.... Z ta ciaza to same problemy sa. Paul nic nie wie, a Michael oczywiscie musi byc na biezaco. To troche nie fair ;p. Pewnie obserwowal Selene. Caly plan diabli wzieli... A moze bardziej trafnie byloby napisac anioly? Kto tam wie... Poza tym, co mogloby wydarzyc sie w nastepnym rozdziale, ze na skladanie zyczen po polnocy moze nie byc okazji? Pozostaje mi tylko czekac, wiec tak tez zrobie :).
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Bardzo podobała mi sie rozmowa miedzy Sel a Krzyśkiem.. Ciesze sie ze Selena jest w ciąży ale muszę sie zgodzić z Kalab17 - same z nią problemy :)Wolf mnie strasznie denerwuje i szkoda mi jest Angel.. No nic czekam na next.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Robi się coraz mroczniej ..
OdpowiedzUsuńtaka-se-nazwa.blog.onet.pl
Cudny rozdział! Miałam cały czas nadzieję, że to nie brat Seleny ich zamordował. Ale jednak. Zmienił się i nie podoba mi się to, że mści się na ludziach. Nie wydaje mi się, żeby ta krótka rozmowa z Seleną jakoś na niego wpłynęła. Jestem ciekawa czy dotrzyma tajemnicy. I niech ona wreszcie powie to Paulowi! :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:*