niedziela, 19 sierpnia 2012

Rozdział 22 cz. II

Pomyślałam sobie, że dawno mnie tu nie było... Przeczytałam Wasze komentarze (za które gorąco dziękuję :* ) i postanowiłam dodać nowy rozdział.
Przy okazji przepraszam osoby, których nowych rozdziałów jeszcze nie przeczytałam/skomentowałam. Ostatnio rzadko bywam w domu (ach, ta praca... ). Postaram się nadrobić zaległości - przypomnijcie mi się, jeśli możecie ;)

Nie mogłam w to uwierzyć… Po prostu nie mogłam.
Mój brat najpierw nakarmił się piętnastoma osobami, a potem spalił całą kamienicę, żeby zatrzeć ślady zbrodni. Prawdopodobnie miało to wyglądać na nieszczęśliwy wypadek… Nie pomyślał jednak, że każda istota magiczna zorientuje się, co tak naprawdę tam zaszło.
Robiło mi się słabo gdy wyobrażałam sobie masakrę, jaka miała tam miejsce. Nie potrafiłam zrozumieć, co kierowało moim bratem.
– Piętnaście osób… – wyjąkał Adrian, wyłączając telewizor. – Piętnaście… Aż tyle potrzeba upiorowi żeby przeżył!?
Usiadłam na oparciu kanapy i spuściłam wzrok, kręcąc głową. Upiór, żeby przeżyć i przemienić się na noc, nie potrzebował energii nawet jednej osoby. Nie musiał zabijać. Paul i Tyler byli tego najlepszymi przykładami.
– Problem w tym, że on nie zabija, żeby się pożywić. Sprawia mu to frajdę – wycedził Tyler. – Tak, twój brat ma psychopatyczne zapędy – dodał, gdy spojrzałam na niego z przerażeniem.
Adrian podszedł do mnie i położył mi rękę na ramieniu. Oboje wiedzieliśmy, że Tyler nie oszczędzi mi komentarzy na temat Krzyśka. W duchu dziękowałam przyjacielowi, że akurat był przy mnie.
– Dlatego muszę znaleźć Paula. On go przemienił. Jest między nimi więź – powiedział, wzdychając ciężko. – Tylko Paul może mu wybić z głowy takie chore imprezy. Ja nie mogę gówniarza nawet zabić, bo jeszcze nie wyszło mu znamię… Paul wyczuje je instynktownie.
Wzdrygnęłam się na samą myśl, że Krzyśkowi mogłoby się coś stać. Tyler miał rację – moim bratem musiał zająć się Paul i to jak najszybciej.
Wyciągnęłam telefon i wybrałam numer Elizabeth. To z tego numeru Paul ostatni raz kontaktował się z Leo, na tamten numer wysłałam mu wiadomość. Mogli wciąż być razem, a może Liz przynajmniej wiedziała, gdzie jest Paul.
Gdy usłyszałam sygnał informujący, że abonent jest niedostępny, postanowiłam zadzwonić do Leo, lecz ten nie odbierał.
– Może Krzychu już tego nie zrobi… Może to był tylko jeden raz… – powiedział Adrian z nadzieją.
Tyler przygryzł wargę i pokręcił głową. Odwrócił się od nas i podszedł do okna.
– Spróbował raz, zrobi to i następny – jego głos nagle stał się dziwnie odległy, jakby smutny. – Kiedy stajesz się upiorem, najpierw jest ciężko. Wszystko boli, światło razi, wciąż chce ci się spać – powiedział niemrawo. – Ale kiedy ból ustępuje, kiedy nauczysz się karmić, pojawia się poczucie władzy. Ludzie są dla ciebie słabi, stają się pożywieniem, łatwą zdobyczą. To idealny moment, żeby zemścić się na wszystkich, którzy kiedykolwiek cię skrzywdzili, którzy sprawili, że wcześniej czułeś się słaby. Chcesz pokazać im, że teraz to ty masz władzę, że to od ciebie zależy ich życie…
Słuchałam go w osłupieniu. Kiedy poznałam tajemnicę rodziny Brownów, Paul opowiedział mi o tym, jak przemienił Tylera. Mówił, że chciał być taki jak Paul, chciał potrafić to, co on. A kiedy zdał sobie sprawę z tego, że nie może, zaczął zabijać.
Paul mówił o tym spokojnie, nie miał bratu tego za złe, wręcz obwiniał siebie. Doskonale pamiętałam, jak powiedział: „naprawdę, nie miałem pojęcia, że przemienienie go przyniesie tyle złego”. Tyler zdawał się wspominać tamte czasy jeszcze gorzej…
– Trzeba mu pomóc – szepnęłam.
– W tamtej kamienicy mieszkała Amanda – powiedział Adrian, nagle wyrywając się z zamyślenia.
Amanda była pierwszą miłością mojego brata. Śliczna blondynka o figurze modelki, zmanierowana panna z dobrego domu poniżała go na każdym kroku. Na jednej ze szkolnych imprez powiedziała do mikrofonu, że „ostatnio ugania się za nią taki jeden nieudacznik”. Krzyśkowi sporo czasu zajęło pozbieranie się po takim upokorzeniu.
Takich osób jak ona było w życiu Krzyśka znacznie więcej.
Tyler miał rację – mój brat zabijał, bo chciał zemsty.

Pomyślałam, że Paul mógł być u Justina. A jeśli nie on, to przynajmniej Elizabeth. Któreś z nich musiało wiedzieć, co się stało z moim ukochanym, gdzie się znajdował. I choć Tylerowi nie spodobał się pomysł, żebym pojechała z nim do domu na obrzeżach miasta, to raczej nie miał wiele do gadania.
Jego dom z zewnątrz wyglądał na opuszczony: wszystkie okna były szczelnie zasłonięte, na podjeździe nie stał żaden samochód, a brama wjazdowa była zamknięta. Mimo to dostanie się do środka nie było większym problemem – nie dla Tylera, który chyba do perfekcji opanował sztukę otwierania drzwi, a raczej wyrywania ich z zawiasów.
Justin siedział w jadalni razem z Dianą i Angie. Matka z córką zajęte były przeglądaniem magazynów o modzie, a upiór popijał whisky, obserwując je beznamiętnie. Na mój widok uśmiechnął się lekko, ale po chwili odwrócił wzrok i na jego czole pojawiła się pojedyncza zmarszczka. Wyglądał na zmartwionego, może trochę przybitego…
– Gdzie jest Paul? – spytałam, siląc się na spokój.
Ucieszyłam się, że udało mi się odezwać przed Tylerem. Wiedziałam, że on nie byłby w stanie zadać tego pytania bez sprawiania wrażenia, że jeśli nie uzyskamy odpowiedzi zniszczymy cały dom.
Justin nie odpowiedział. Adrian poruszył się niespokojnie, gdy wzrok czarnowłosego upiora na moment spoczął na nim. Jako jedyny nie byłby w stanie obronić się przed atakiem.
– Mój brat terroryzuje miasto. Muszę znaleźć Paula – rzuciłam szybko. – Justin, proszę…
Chłopak zmrużył oczy i ponownie wpatrzył się w ciemne panele, które, choć dokładnie wypolerowane, sprawiały wrażenie brudnych i zaniedbanych. Jego wzrok stał się dziwnie odległy.
– Wszyscy mamy problemy z braćmi… – westchnął ciężko. – Twój masowo zabija – rzucił, w moją stronę, po czym spojrzał na zdziwionego Tylera. – Twój co rusz znika bez wieści i zostawia rodzinę… A mój planuje wypełnić przepowiednię i uzyskać nieograniczoną władzę, co prawdopodobnie przypieczętuje moją śmiercią – podniósł się z rzeźbionego krzesła i spojrzał na Adriana. – Ty chyba nie masz rodzeństwa, prawda? Masz szczęście, dzieciaku…
Z trudem przełknęłam ślinę. Nie wiedziałam, co powiedzieć. Nie mieściło mi się w głowie, to, co powiedział upiór. Jego słowa, mina, ton głosu… To wszystko świadczyło o tym, że jest naprawdę zdołowany.
– Nawet gdybym ci powiedział, gdzie jest Paul, na nic by wam się nie przydał – rzucił po chwili.
– Paul ma nad nim władzę… – zaczął Adrian, ale Justin przerwał mu cmoknięciem.
– Nie obchodzi mnie opowieść o umierających w cierpieniu ludziach. Zmiatajcie mi stąd, zanim ściągniecie na mnie gorsze kłopoty!
– Po moim trupie – syknął Tyler.
Zrobił krok do przodu. Justin zignorował jego słowa, wracając do stołu. W odpowiedzi to Diana wstała, chwyciła leżący obok nóż i niemal rzuciła się w stronę Tylera.
– Bardzo chętnie – warknęła.
– Justin!
Upiór westchnął, spoglądając na mnie z rezygnacją. W jednej chwili znalazł się przy Dianie i wygiął jej rękę do tyłu. Kobieta pisnęła z bólu i upuściła srebrny nożyk do papieru na ziemię. Natychmiast przygniotłam go nogą.
– Nie powiem wam gdzie jest Paul – powiedział, wciąż nie puszczając wijącej się z bólu kobiety. – Wy wszystko tak bardzo komplikujecie… Cokolwiek by się nie działo, lecicie do Paula. Nie wpadliście jeszcze na to, że on też ma swoje problemy, swoje zajęcia? – spojrzał na mnie, oczekując jakiejkolwiek reakcji, a gdy tylko ponownie z trudem przełknęłam ślinę, kontynuował. – To ty jesteś siostrą tego dzieciaka. Ludzkie geny i przywiązanie w rodzinie są często silniejsze niż więź między upiorem a stwórcą. Ty powinieneś to wiedzieć – dodał, posyłając Tylerowi krótkie spojrzenie, po czym ponownie zwrócił się do mnie. – Znajdź brata i zamiast użalać się nad sobą, pomóż mu. Zrób dla odmiany coś dla kogoś, nie tylko dla siebie. Bo póki co tylko patrzysz na innych i liczysz na to, że wszystko zrobią za ciebie.

Justin nie chciał mi powiedzieć, że jestem złą siostrą. Chciał mi dać do zrozumienia, że jestem ogólnie złym człowiekiem. Że jestem egoistką, zapatrzoną w siebie i swoje problemy. I miał trochę racji.
Od kiedy poznałam Paula wszystko zawsze kręciło się wokół mnie. Właściwie, przed naszym spotkaniem także. To nade mną wszyscy skakali, bo nie miałam mamy, ojca, a brat wyjechał do Londynu. Mną się opiekowano, mi załatwiano pracę, dla mnie matki moich przyjaciół gotowały dodatkowe porcje obiadów i proponowały mi wspólne wyjazdy na wczasy. Mnie w ostatniej klasie liceum wychowawczyni wybrała do samorządu klasowego żebym zajęła się czymś po śmierci taty, chociaż innym koleżankom zależało na tym stanowisku znacznie bardziej niż mnie. A potem? Potem Paul nadskakiwał mi, bo mnie kochał, rozpieszczał i okazywał czułości, bo byłam jego dziewczyną. Później już też cała reszta wszystko mi ułatwiała, przed wszystkim mnie chroniła. Żeby łatwiej mi było znieść prawdę, żebym poradziła sobie z wszystkimi nowymi informacjami, a także dlatego, że furia chciała mnie zabić.
Teraz wszyscy stawali na głowie, żeby przepowiednia o Dziecku Księżyca się nie spełniła… Podczas gdy Paul, Leo, Sky, Angie i Tyler, a nawet Justin i Diana ryzykowali wszystko, żeby uratować moje życie, ja martwiłam się tylko o to, czy Paul wciąż mnie kocha i wszystko będzie między nami w porządku.
Justin miał rację. To nie było w porządku.
Wchodząc po schodach do swojego starego mieszkania zrozumiałam, że przez ostatni rok zawalałam na każdej możliwej płaszczyźnie – w domu, w związku, w przyjaźni… We wszystkim, w czym tylko się dało.
Nie wiem skąd wiedziałam, że znajdę Krzyśka w mieszkaniu. Czułam, że tam jest. Wiedziałam, że ja też tam bym się schroniła w trudnych chwilach. W miejscu, w którym oboje się wychowaliśmy każde z nas czuło się najlepiej. W duchu wierzyłam, że Krzysiek, zachowując resztki człowieczeństwa, pamiętał o tym.
Siedział na blacie w kuchni, blady i zupełnie nieobecny. W wyświechtanych ubraniach, tych samych, które miał na sobie w czasie ostatniej kolacji, wyglądał jakby dopiero wrócił z ulicy. Znużonym wzrokiem, bez emocji, wpatrywał się w wychodzące na podwórko okno, za którym właśnie zachodziło słońce.
– Chciałam zrobić na obiad karkówkę… Twoją ulubioną. Taką, jak robił tata – zaczęłam nieśmiało. – W sumie, to tylko czeka na upieczenie – dodałam zachęcająco.
Stanęłam przy blacie i spojrzałam na twarz brata. Uśmiechnęłam się lekko, jednak on zupełnie nie zwrócił na to uwagi. Postanowiłam zacząć trochę z innej strony.
– Martwiłam się…
– Nie. Przestraszyłaś się – powiedział nagle.
Jego głos był ochrypły, zupełnie jakby był po wieczornej przemianie w upiora. Wiedziałam, że jest na to za wcześnie i prawdopodobnie był to skutek uboczny wczorajszej masakry. Spędzając czas z Paulem i Tylerem nauczyłam się już dokładnie jakie zachowania są normalne dla zwyczajnie funkcjonującego upiora.
– Nie powiem ci, że nie chciałem ich zabić i jest mi przykro. Nie będę udawał, że obchodzi mnie ich śmierć.
– Wcale na to nie liczyłam… – westchnęłam ciężko. Odetchnęłam głęboko, wzbierając w sobie siły, po czym położyłam bratu rękę na przedramieniu. – Wiem, że nie jesteś taki. Nie jesteś zły, mściwy, porywczy. Przecież cię znam! Teraz czujesz się tak, bo niedawno przeszedłeś przemianę, ale wiem, że…
Teatralnie wywrócił oczami. Odsunął rękę i pociągnął nosem. Na jego twarzy wciąż malowała się obojętność.
– Jesteś moim bratem i nie pozwolę ci się w tym zatracić, rozumiesz? – powiedziałam stanowczo. Chwyciłam jego twarz i siłą odwróciłam w swoją stronę. – Jeśli będzie trzeba, zrobię ci krzywdę.
Unikał spojrzenia na mnie, ale zaśmiał się pod nosem. Wiedziałam, że mi nie uwierzył i wcale nie o to mi chodziło, chociaż pewnie w ostateczności byłabym w stanie telepatycznie wywołać u niego ból.
Uśmiechał się. To był dla mnie dobry znak.
– Zresztą, kogo teraz obchodzą twoje kompleksy! – rzuciłam przekornie. – Mam to gdzieś, że podoba ci się zabijanie! Masz się pozbierać! Nie pozwolę, żeby moje dziecko miało kontakt z takim wariatem!
Zareagował natychmiast. Uniósł brwi, uśmiechnął się i spojrzał znacząco na mój brzuch. Później jego wzrok znów powędrował do mojej twarzy, a ja uśmiechnęłam się szeroko i pokiwałam głową. To zdecydowanie zadziałało na ludzką stronę Krzyśka, który zeskoczył z blatu, żeby uściskać mnie mocno. Pozwoliłam mu przytulić się nieco za mocno, wsłuchiwałam w jego serdeczny śmiech.
– A teraz jedziemy do domu, jestem głodna – sapnęłam, gdy trochę rozluźnił uścisk, po czym spojrzałam na niego. – I ani słowa… nikomu! To na razie tajemnica!
Ruszyłam do wyjścia z kuchni, usiłując zignorować wszechobecny kurz, którego wcześniej nie zauważyłam. Przy drzwiach wejściowych do mieszkania, na których wciąż widniał wypalony napis „Ty będziesz następna”, odwróciłam się do idącego za mną brata i groźnie uniosłam palec.
– Masz ZAKAZ wychodzenia! Masz karę! A na noc zostajesz ze mną i już ja cię przypilnuję, żebyś był grzeczny przynajmniej do powrotu Paula!

***
Czerwonowłosa dziewczyna weszła do hotelowego apartamentu. W drzwiach minęła dwóch wysokich i umięśnionych aniołów, którzy nie kwapili się schować skrzydeł nawet, gdy otworzyła drzwi. Uśmiechnęła się do jednego z nich, lecz ten zupełnie nie zmienił obojętnego wyrazu twarzy. Zamiast tego skinął lekko głową z szacunkiem, jak to w dawnych czasach bogaci panowie schylali głowy przed rodzinami królewskimi. Tylko, że on nie był żadnym magnatem. Był służącym, ochroniarzem jej ojca. Powinien schylić się przynajmniej na tyle nisko, żeby mogła zobaczyć z góry tył jego głowy!
Nie miała co liczyć na szacunek. Nie po tym, jak ojciec publicznie poniżał ją przez ostatnie kilka miesięcy tylko dlatego, że pomogła upiorowi błagającemu o litość dla ukochanej. Ale przecież taka właśnie powinna być jej rola – była córką najwyższego anioła. Powinna pomagać, nie współ nienawidzić z obłąkanym przepowiednią ojcem.
– Gdzie byłaś i dlaczego tak długo?
Weszła w głąb apartamentu, nerwowo poprawiając jedwabną bluzkę. Przecież miała to w głowie, cały dzień to ćwiczyła… Wystarczyło tylko powiedzieć to na głos…
– Rozglądałam się – powiedziała zupełnie spokojnie. – Nie zauważyłam niczego godnego uwagi, więc poszłam na zakupy…
– Na kilometr śmierdzisz upiorami!
Rozejrzała się po jasno oświetlonym salonie. W dużym oknie, wychodzącym na zalaną zachodzącym słońcem ulicę, odbijała się postać siedzącego w fotelu ojca. Obserwował ją w szybie, a na jego twarzy malowała się najprawdziwsza wściekłość.
– Sporo ich w mieście… – szepnęła. – Dwóch na przykład pracuje na stacji w centrum…
Jak mogła tego nie przewidzieć!? Ona przywykła do kontaktu z upiorami, do specyficznego zapachu ich energii, wyglądu i zachowania, ale każdy inny anioł z Twierdzy był przewrażliwiony na tym punkcie.
Odszukała wzrokiem brata. Młody szatyn o ciemnej karnacji siedział w kącie pokoju czytając książkę. Nie spojrzał na nią, ale ledwo widocznie skinął głową, dając znak, że ojciec ma rację.
– Widziałam dziś Selenę. Była ze starszym Brownem i swoim przyjacielem… Nic specjalnego i nienormalnego – powiedziała szybko. – Często spędza z nimi czas.
Musiała wkupić się w łaski ojca, odsunąć podejrzenia. Nie mógł zorientować się, że działa po przeciwnej stronie, a już na pewno nie mógł dowiedzieć się kto po tej stronie jest.
– Byłam też na miejskim cmentarzu. Ciało Paula wciąż spoczywa w grobie… – dodała stanowczo, po czym podniosła wzrok do nieba, ściszając głos. – Niech zazna spokoju po drugiej stronie…
Ojciec gwałtownie podniósł się z fotela. Angel drgnęła. Przerażał ją. Nie tak, jak gdy była mała i zrobiła coś czego nie powinna, a on się dowiedział. To był zupełnie inny rodzaj strachu, potężniejszy i gorszy niż jakikolwiek inny. Działo się tak od czasu, gdy Michael Wolf popadł w paranoję a przepowiednia zaczęła się liczyć ponad wszystko.
W taki sposób żadne dziecko nie powinno bać się rodzica…
– Więc jak nam wyjaśnisz fakt, że panna Majewska spodziewa się dziecka?

W następnym odcinku:
*"– Ktoś nas obserwuje – mruknęła jakby sama do siebie."
*"– Urodziny mam jutro – rzucił sztywno. [...]
– Wiem – chłopak westchnął jakby z bólem. – Po północy może już nie być okazji na składanie życzeń…"

4 komentarze:

  1. Kurcze.... Z ta ciaza to same problemy sa. Paul nic nie wie, a Michael oczywiscie musi byc na biezaco. To troche nie fair ;p. Pewnie obserwowal Selene. Caly plan diabli wzieli... A moze bardziej trafnie byloby napisac anioly? Kto tam wie... Poza tym, co mogloby wydarzyc sie w nastepnym rozdziale, ze na skladanie zyczen po polnocy moze nie byc okazji? Pozostaje mi tylko czekac, wiec tak tez zrobie :).

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział. Bardzo podobała mi sie rozmowa miedzy Sel a Krzyśkiem.. Ciesze sie ze Selena jest w ciąży ale muszę sie zgodzić z Kalab17 - same z nią problemy :)Wolf mnie strasznie denerwuje i szkoda mi jest Angel.. No nic czekam na next.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  3. Robi się coraz mroczniej ..


    taka-se-nazwa.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudny rozdział! Miałam cały czas nadzieję, że to nie brat Seleny ich zamordował. Ale jednak. Zmienił się i nie podoba mi się to, że mści się na ludziach. Nie wydaje mi się, żeby ta krótka rozmowa z Seleną jakoś na niego wpłynęła. Jestem ciekawa czy dotrzyma tajemnicy. I niech ona wreszcie powie to Paulowi! :D
    Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń