czwartek, 2 sierpnia 2012

Rozdział 21

Kolejny rozdział dodaję szybciej niż mam to w zwyczaju - wyjeżdżam na wczasy, a nie chcę, żeby blog za długo stał nieruszony ;). Zdołałam się wziąć w garść i w przerwie między pakowaniem udało mi się zrobić soundtrack do tego rozdziału (czego zabrakło w poprzednim).
Strasznie cieszy mnie wzrastająca liczba wyświetleń bloga, którą mogę teraz na bieżąco kontrolować, jednak martwi mnie ilość komentarzy :( Zwykle było ich więcej :(
Pozdrawiam Was serdecznie i do zobaczenia wkrótce (mam nadzieję ;) )

Wkrótce zacznie wyczuwać zmiany w twojej energii. Musisz mu powiedzieć…

W żadnym wypadku nie pozwól im się sobą karmić!

Musisz koniecznie dać się zbadać Leo…

Kolejny dzień z rzędu przypatrywałam się świeżo zrobionemu testowi ciążowemu. Wciąż nie mogłam uwierzyć, że te dwa różowawe paski faktycznie wskazują pozytywny wynik. Z początku łudziłam się, że to pomyłka, że wyczuwane przez Jessicę zawirowania mojej mocy to nie skutek ciąży ale mojego stanu psychicznego lub po prostu jej błąd. W końcu byłam zmuszona przyjąć to do wiadomości.
Byłam w ciąży.
Wzięłam głęboki oddech, usiłując powstrzymać łzy. Dlaczego to wszystko działo się właśnie teraz!? Czemu nie mogłam zajść w ciążę wtedy, kiedy mój związek z Paulem był idealny!?
Nie byłam zła ani smutna dlatego, że wpadliśmy (bo to zdecydowanie była wpadka…). Nie chodziło o sam fakt, że nosiłam w sobie dziecko. Nie bałam się tego, że sobie nie poradzimy – doskonale wiedziałam, że kto jak kto, ale Paul idealnie nadawał się na ojca. To, że pod moim sercem rozwijał się owoc naszej miłości napawało mnie dumą, ale…
No właśnie. Wciąż istniało „ale”.
Czarny Aston Martin podjechał pod dom. Paul, który wysiadł z luksusowego samochodu, już z daleka wyglądał na zadowolonego z życia. Ostatnimi czasy coraz bardziej przypominał tego właściciela studia fotograficznego, z którym się zakochałam – karmił się rzadziej, nabrał kolorów, częściej się uśmiechał. Niestety, jego dobra forma i samopoczucie zupełnie mi się nie udzielały.
Jedyne, z czego mogłam być w tej chwili zadowolona, to że dziwne sny ustały wraz z dniem, w którym dowiedziałam się, że noszę w sobie dziecko Paula. Jessica nazwałaby to ciekawym przypadkiem, ale ja doskonale wiedziałam, że po prostu ta pewna osoba z drugiej strony przestała przesyłać mi swoją chorą wiadomość.
Wrzuciłam biały plastikowy patyczek do kosza na odpady, który stał tuż obok. Ponownie odetchnęłam głęboko, otarłam spływające po policzkach łzy i zablokowałam energię. Przy odrobinie szczęścia może udałoby mi się wmówić Paulowi, że zaczerwieniony nos i przekrwione oczy to wynik alergii, nie płaczu.
– Hej, skarbie.
Wszedł na taras swobodnym, niemal tanecznym krokiem. Natychmiast ściągnął ciemne Ray-Bany i pochylił się w moją stronę, by pocałować mnie na powitanie. W ostatniej chwili cofnął się i przyjrzał mi uważnie, po czym szybko usiadł obok i chwycił moją twarz w dłonie. Zauważył, że płakałam.
– Co się stało?
Z trudem powstrzymałam wybuch histerycznego szlochu. Ignorując szczypiące od napływających łez oczy, bez słowa pokręciłam głową.
Pogłaskał mnie po policzku, drugą ręką chwycił mocno moją dłoń, a z jego twarzy zniknął uśmiech. Martwił się. To był jeden z objawów tego, że mu zależy i chce, żeby wszystko było jak dawniej. Jak w czasach, gdy chronił mnie przed całym złem tego świata, często przytulał i z pasją okazywał to, jak bardzo mnie kocha.
Ale ja zdecydowanie nie byłam gotowa, by mu powiedzieć. Czułam, że nie mogę tego zrobić, dopóki mój brat borykał się z bolesną przemianą, Justin był w mieście, a Paul wciąż spędzał mnóstwo czasu na tajemniczych wyjazdach i spotkaniach. Nie mogłam tego zrobić, dopóki wszystko nie wróci do normy. Nie chciałam, żeby znów wszystko kręciło się tylko wokół mnie, żeby on i Tyler natychmiast zapomnieli o cierpiącym Krzyśku, a Justin mógł wykorzystać ich nieuwagę do zadania nam kolejnego ciosu.
Nie. Najpierw mój brat przejdzie przemianę i przyzwyczai się do życia jako upiór, Paul zakończy sprawę z Justinem, a Diana i Angie wyjadą. Najpierw wszystko będzie jak kiedyś. Później powiem mu, że będziemy mieli dziecko…
– Sel…
– Kocham cię – wydusiłam, z trudem przełykając łzy.
Odetchnął lekko. Przysunął się znacznie bliżej i objął mnie, przyciągając do siebie. Oparłam się o jego ramię i wtuliłam w skórzaną kurtkę.
Jego dotyk był czuły, kojący. Świeży, seksowny, niezmienny odkąd się poznaliśmy zapach perfum mile łechtał moje nozdrza. Natychmiast zapomniałam o troskach ostatnich dni, uspokoiłam się i odprężyłam.
– Chcesz porozmawiać?
Pokręciłam głową i spojrzałam na niego. Lekki uśmiech sam pojawił się na mojej twarzy. Paul westchnął i delikatnie ucałował mnie w czoło.
– Mam dla ciebie dobrą i złą wiadomość…
Jęknęłam, odwracając wzrok. Dobrą wiadomość bardzo chętnie bym przyjęła, ale tych złych ostatnio było zdecydowanie za dużo w moim życiu.
– Najpierw zła – rzuciłam, nim Paul zdążył cokolwiek powiedzieć. – Potem pocieszysz mnie dobrą – wyjaśniłam szybko.
Zaśmiał się pod nosem i oparł brodę o czubek mojej głowy.
– Będę musiał zniknąć na jakiś czas – oświadczył z ciężkim westchnięciem. – Proszę, nie pytaj! – dodał szybko, gdy podniosłam głowę i otworzyłam usta, by zaoponować. – Zaufaj mi.
Odniosłam dziwne wrażenie, że to wszystko ma związek z Justinem i jego chorym planem, o którym nie miał pojęcia chyba nikt prócz Paula. Posłusznie jednak pokiwałam głową i wymusiłam uśmiech, który miał dać mojemu ukochanemu do zrozumienia, że mu ufam i skoro podjął taką decyzję, to ja się z nią zgadzam.
– A ta dobra wiadomość?
– Dobra wiadomość czeka w moim samochodzie i jest już gotowa, żeby mieszkać wśród żywych – zaśmiał się, odsuwając ode mnie. – Pomyślałem, że to najlepszy moment, żeby Krzysiek wrócił do rodziny.

***
Usiadł na kanapie tuż obok Elizabeth, która założyła nogę na nogę i odgarnęła z twarzy blond loki. Błyszczące legginsy, których materiał przywodził na myśl lateks, mocno przywierały do jej długich i zgrabnych nóg, jednak Paul nie zwrócił na to większej uwagi. Najchętniej znalazłby się jak najdalej od byłej dziewczyny, która prowokowała go każdym ruchem i spojrzeniem. Z ciężkim sercem przesunął się w jej stronę, by zwolnić miejsce dla stojącej obok Angie. W głębi serca miał nadzieję, że obecność czerwonowłosej anielicy pozwoli mu się skupić na słowach Justina.
– A może twój kochany braciszek zaszczyciłby nas swoją obecnością? – prychnął czarnowłosy upiór, opierając się o skórzany fotel na którym dumnie usiadła Diana.
– Porozmawiajmy o twoim – wycedził Paul, posyłając Justinowi złośliwy uśmiech.
Od kiedy dowiedział się, że Justin jest bratem Wolfa, nie szczędził złośliwych uwag na ten temat. Odczuwał dziką satysfakcję, gdy Justinowi brakowało słów, by odpowiedzieć na zaczepki. Ostatnimi dniami każda okazja do zrobienia wstydu Blackwoodowi sprawiała, że na twarzy Paula pojawiał się uśmiech.
– Widziałem go w pobliżu starego domu Paula – rzucił Leo poważnym tonem, który prawdopodobnie miał przerwać słowne przepychanki upiorów. – Później pojechał do centrum…
– Był w mieszkaniu Seleny – wtrąciła Elizabeth, ponownie poprawiając włosy. Niby przypadkiem musnęła przy tym ramię Paula, który jęknął w duchu i przesunął się parę centymetrów w stronę Angie.
Westchnął i wpatrzył się w drewnianą podłogę. Wolf nie miał zamiaru dłużej czekać na
„znak z niebios”, zwiastujący śmierć Paula. Przyjechał, by znaleźć przyczynę braku reakcji ze strony swego „bóstwa”, zlikwidować ją, lub po prostu złożyć Selenę w ofierze i spełnić przepowiednię. Nie mogli dopuścić, by zbliżył się do młodej anielicy. Nie teraz, gdy nie mieli żadnego planu.
– Byłoby po problemie, gdyby ktoś ją przemienił. Wraz z naturą anioła straci moc i miano Dziecka Księżyca – powiedziała Diana z wyrzutem. – Że też przez tysiąclecia nikt na to nie wpadł!
Paul pochylił się do przodu, oparł łokcie na kolanach i chwycił się za głowę. Takie wyjście faktycznie ratowałoby Selenę przed Wolfem, ale czy naprawdę było dobre? Selena z pewnością nie chciała takiego życia. On nie chciał takiego życia dla niej. Egzystencja upiora tylko z pozoru była prosta… Za wszelką cenę musiał chronić Sel przed takim losem.
– Nie możemy jej przemienić. Nie przeżyje tego – wyjaśnił Justin.
– A kogo to obchodzi!? – prychnęła czarnowłosa anielica.
– Mnie! – wykrzyknął Paul, gwałtownie zrywając się z kanapy.
Angie natychmiast chwyciła go za ramię, pragnąc powstrzymać przed rzuceniem się na jej matkę, ale Paul wyrwał się z jej uścisku.
– I mnie – rzucił Justin z westchnieniem. Posłał Paulowi uspokajające spojrzenie. – Selena będzie żyła. To nie podlega dyskusji.
Paul bez słowa podszedł do okna. Słowa Blackwooda uspokoiły go. Wiedział, że w tej sprawie może być pewien jego słów.
– Obserwujcie Wolfa – powiedział Brown z trudem przełykając ślinę, po czym ponownie obrzucił spojrzeniem obecnych w pokoju. – Leo, pilnuj Sel. Nikt obcy nie może się do niej zbliżyć – gdy elf pokiwał głową, spojrzał na Justina z rezygnacją. – Zrobimy to po twojemu.
Upiór natychmiast uśmiechnął się nieznacznie, jakby zadowolony z tego, że Paul przyznał mu rację. Leo skierował się w stronę wyjścia, chcąc jak najszybciej znaleźć się w pobliżu Seleny. Angie opuściła pokój zaraz po nim razem ze swoją matką i Justinem. Paul ponownie odwrócił się do okna.
– Poddajesz się – rzuciła zadziornie Elizabeth, a gdy nie zareagował, dziewczyna postanowiła kontynuować. – Ty, ten potężny, wielki, najlepszy Paul po prostu się poddajesz…
Zamknął oczy, wciągnął powietrze do płuc, starając się zignorować słowa blondynki i stukot jej obcasów, który zdecydowanie pobrzmiewał coraz bliżej niego.
– Ja po prostu nie wierzę! Jesteś tchórzem! – roześmiała się dziewczyna. – Albo kretynem, bo wierzysz, że plan Justina wypali…
Odwrócił się, otwierając oczy gdy pierwsza łza spłynęła po jego policzku. Z trudem przełknął ślinę. Płacz ścisnął mu gardło.
Z twarzy Elizabeth zniknął uśmiech. Zastąpiło go zdziwienie i zmieszanie. Nigdy nie widziała go płaczącego. Kiedy byli razem nigdy tego nie robił. Zawsze był silny, twardy jak na prawdziwego mężczyznę przystało. Przy Elizabeth nigdy nie pozwolił sobie na chwilę słabości.
– Liz, ja nie potrafię jej pomóc – wyjąkał, starając się przerwać potok słonych kropli, które coraz gęściej wypływały z jego oczu. – Nie potrafię jej uratować…

***
Krzysiek wyglądał zupełnie normalnie. Ciemne włosy wprawdzie urosły od naszego ostatniego spotkania, a cera nieco zbladła, ale brązowe oczy i kształtne usta wciąż pozostawały niezwykle ludzkie. Stał się jednak cichy, jakby spięty. Przywitał się ze mną przelotnym całusem w policzek… I to by było na tyle braterskiej miłości, która została zastąpiona sztuczną obojętnością.
Siedzieliśmy w salonie – on, ja, Jessica i Adrian, który wpadł akurat z wizytą. Wpatrywaliśmy się w siebie w ciszy i żadne z nas nie wiedziało, jak rozpocząć rozmowę. W duchu błagałam Tylera, żeby już zszedł z góry i jakoś rozładował napięcie, choćby miał w tym celu rzucić kolejnym niemiłym komentarzem na temat Paula.
Krzysiek co chwilę nerwowo zerkał na zegarek, odwracał wzrok ode mnie i Jessici, mrugał nienaturalnie szybko. Kiedy Jessica odgarnęła niesforny kosmyk za ucho, wzrok mojego brata natychmiast powędrował w jej stronę, stając się przy tym lekko dziki. Adrian niespokojnie poruszył się na fotelu.
– To ja może… Zablokuję swoją energię – zaproponowała dziewczyna, uśmiechając się przepraszająco.
– Ty też powinnaś – powiedział Tyler, który właśnie wszedł do salonu.
Natychmiast skierował się do barku, z którego wyciągnął dwie szklaneczki i whisky. Po chwili podał jedno naczynie z brązowym płynem mojemu bratu, a z drugiego wziął potężnego łyka.
Prychnęłam cicho, spuszczając wzrok. Problem polegał na tym, że energia, którą wyczuwali, nie należała do mnie tylko do dziecka. Blokowałam swoją energię, by nie wyczuli we mnie dwóch źródeł chi. Robiłam to nieustannie od chwili, gdy dowiedziałam się o ciąży.
– Też chcesz? – spytał niezbyt sympatycznym tonem, lekko unosząc szklaneczkę z whisky i spoglądając na Adriana.
– Wolę piwo…
Tyler wskazał ruchem ręki w stronę kuchni, a ja posłałam mu wściekłe spojrzenie. Czy mógł być jeszcze bardziej niemiły? Bądź co bądź on też był gospodarzem w tym domu i powinien zadać sobie chociaż tyle trudu, by ruszyć się do lodówki i podać piwo gościowi!
Jessica natychmiast podniosła się z kanapy, uśmiechając się do Adriana żeby dać mu znak, że ona przyniesie mu napój.
– Brakuje ci seksu z Seleną, czy po prostu jesteś dupkiem? – rzucił zadziornie Adrian.
Na reakcję Tylera nie trzeba było długo czekać. Niemal w sekundę znalazł się przy moim przyjacielu, pchnął go na oparcie fotela i mocno chwycił za gardło.
Pisnęłam, niemal odruchowo podnosząc się z kanapy. Nim zrobiłam krok w stronę fotela, Jessica chwyciła mnie za ramię i pokręciła znacząco głową. Jej spojrzenie jednoznacznie dało mi do zrozumienia, że nie powinnam się w to mieszać w swoim stanie.
– Zrób coś! On go udusi! – krzyknęłam, gdy Adrian zrobił się mocno czerwony na twarzy, a Tyler wciąż nie rozluźniał uścisku.
Krzysiek spojrzał na mnie bez emocji. Przewrócił oczami i wstał, ciężko wzdychając.
– Puść go. Wychodzimy. Muszę się nakarmić – rzucił od niechcenia.
Jego ton jednoznacznie wskazywał na to, że los Adriana i moje zdanie są mu obojętne. Tyler puścił gardło mojego przyjaciela, ale pchnął fotel, który natychmiast przewrócił się do tyłu. Następnie bez słowa skierował się do wyjścia, a Krzysiek podążył za nim.
Chwilę zajęło mi otrząśnięcie się. Nie do końca rozumiałam, co tak naprawdę się stało. To, że Ty rzucił się na Adriana mnie nie dziwiło, ale reakcja Krzyśka… Albo przemiana go tak zmieniła, albo towarzystwo Tylera mu nie służyło. Wiedziałam jedno – mój brat, choć bardzo go kochałam, nie był teraz osobą, z którą chciałam spędzać czas.
W następnym odcinku:
* "Jedną rękę położył jej w talii, drugą na udzie. Przycisnął Elizabeth mocniej do ściany, a dziewczyna mruknęła zadowolona i delikatnie musnęła jego usta."

 * "Chwycił leżący we wnętrzu trumny nóż i jednym szybkim ruchem wbił go w umięśnione lewe ramię."
* "Do tragedii doszło dziś w nocy. Zginęło piętnaście osób. Śledczy nie mają wątpliwości, że było to podpalenie."

5 komentarzy:

  1. Nie powiedziala mu o.O Nie wierze ; oo. Lecz, to jej decyzja. Poza tym... To Paul placze o.O. I jeszcze ta przemiana Krzyska... Za przeproszeniem wszystko sie pieprzy.
    Do tego ta zapowiedz kolejnego odcinka... Zabralo mi dech w piersiach. Czekam na kolejny i to tak bardzo sie niecierpliwoac, ze nie da sie tego opisac :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeju.. Niesamowity rozdział. Liz mnie strasznie denerwuje i cały czas mam cichą nadzieje że to nie Paul "położy jej reke w tali a drugą na udzie". Proszę niech to nie będzie on.. ma przecież Sel która nosi jego dziecko :/ Ja chce już nowy rozdział :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Niesamowity rozdział. A co do zapowiedzi mam nadzieję, że Paul po raz drugi nie zdradzi Sel z Elizabeth. Oby to był ktoś inny. Czekam na kolejny.
    www.mowa-nocy.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział udany, jednak brakowało mi tu więcej akcji. Były ciekawe momenty, jednak wiem, że stać cię na więcej. ;) Następny rozdział chyba będzie bardzie4j ciekawy, bo to co napisałaś już mną wstrząsnęło.
    Zachowanie Krzyśka mi się nie podoba. Nie wiem czy spowodowane jest ono jego przemianą, ale jeśli tak, to nie powinien być na wszystko obojętne.
    Jak to Paul nie potrafi uratować Seleny?! To najbardziej mnie przeraziło w tym rozdziale. Przecież zawsze dawał radę. Nie może się poddać.
    Czekam na następny.
    Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak Tyler zareagował... Nie dziwię się jak Adrian rzucił mu takim tekstem. Tylko szkoda, że go nie zabił,ale szkoda by mi było Seleny. Dalej nie umiem sobie poradzić z tym, że jest w ciąży. Powinna powiedzieć Paulowi, ale boje się jak on zareaguje. I tak samo boję się o Paula jak i o Selene. A po za tym zachowanie Krzyśka jest nie do zniesienia. Widać, że chłopak się bardzo zmienił.


    No cóż... czekamy aż przyjedziesz ;*. Pozdrawiam ^ ^

    Is.

    OdpowiedzUsuń