Inaczej sobie wyobrażałam moment kulminacyjny, jednak ostatecznie wyszło coś takiego, co znajdziecie poniżej.
– O bogowie!
Jak tu śmierdzi!
Wentworth Wolf stanął
w drzwiach apartamentu, do którego Angie przyprowadziła jego i ojca. Michael wszedł
do środka, zupełnie ignorując upiorzy odór, który uderzył w nich tuż po
otwarciu drzwi. Angel również zdawała się nie zwracać na niego uwagi. Ale jakim
cudem można było go nie zauważyć!? Ostry fetor, mieszanina benzyny i palonej
gumy niemal wyżerał anielskie nozdrza, a tym razem był jeszcze silniejszy niż
zwykle.
Dlaczego tylko
jemu przeszkadzał ten zapach? Angie nigdy nie zwracała na niego większej uwagi,
a ostatnimi czasy często sama pachniała w ten sposób. Ojciec podejrzewał, że
dziewczyna spędza czas z przedstawicielami tej rasy. Ale dlaczego również on
nie zareagował na unoszący się w powietrzu odór!? Może właśnie tak powinien
zachowywać się przywódca aniołów… Powinien ignorować takie rzeczy.
Wentworth
zamierzał przejąć kiedyś pałeczkę po ojcu. Musiał jeszcze wiele się nauczyć…
Młody anioł
rozejrzał się po nowoczesnym wnętrzu. Nie było tam niczego, co mogłoby
wskazywać, że jest to mieszkanie właśnie Paula Browna. Żadnych osobistych
rzeczy, zdjęć bliskich. Tylko drogi sprzęt, meble z najwyższej półki i
artystyczne fotografie krajobrazów oraz zwierząt. Skąd więc Angie miała
pewność, że znajduje się tam akurat poszukiwany upiór?
Jego wzrok
ponownie podążył za ojcem. Dojrzały anioł właśnie pochylał się nad skórzaną kanapą
na której leżało ciało młodej szatynki. Przez dwa śnieżnobiałe skrzydła, które
dumnie wystawały z jej pleców, przechodziła krwawa szrama. Dziewczyna miała na
sobie jedynie bieliznę. Dlaczego?
Wentworth nie
mógł oderwać wzroku od gładkiego ciała młodej anielicy. Nie było takie jak te z
okładek pism dla dorosłych, które widywał na wystawach we włoskich kioskach. Było
naturalnie piękne, słodkie i ponętne. A on nigdy nie widział żadnej kobiety
nawet półnago. Posłusznie czekał, aż ojciec wybierze mu przyszłą żonę. Ach, ile
by dał, żeby była tak piękna jak Selena…
Michael Wolf
obrócił ciało anielicy na plecy. Wzrok młodego chłopaka przykuł leciutko
zaokrąglony brzuch. Ledwie widocznie uwydatniony, pewnie bardzo łatwy do
ukrycia pod szerszymi bluzeczkami i sukienkami. Selena Majewska naprawdę była w
ciąży…
– Jak to
możliwe, że Brown może mieć dzieci? – spytał cicho. – Jest upiorem! Upiory się
nie rozmnażają!
– Kogo to teraz
obchodzi? – syknął ojciec, odchodząc do kanapy. – Już więcej się nie rozmnoży…
Wentworth
podążył wzrokiem za ojcem, który obszedł mebel. Tuż przy kuchennym stole leżało
ciało Paula Browna. Przystojny, młody, niezwykle męski upiór nie miał na sobie
koszulki, co wyjaśniało nagość jego ukochanej. W jego lewym ramieniu, na którym
widniał tatuaż w kształcie czaszki otoczonej płomieniami, utkwiony był złoty
nóż z anielską inskrypcją. Ozdobne litery układały się w jedno słowo…
– Angel – odczytał przywódca aniołów,
podchodząc do ciała upiora.
– Ty TO
wszystko zrobiłaś!?
Wentworth nie
mógł uwierzyć, gdy jego siostra beznamiętnie wzruszyła ramionami. Jego mała,
słodka siostrzyczka dokonała takiej masakry!? Ta niewinna obrończyni upiorów,
która zaledwie kilka miesięcy wcześniej uratowała życie Selenie Majewskiej na
prośbę Browna? Dlaczego nagle postanowiła mieszać się w przepowiednię!?
Dlaczego nagle chciała, by się wypełniła!?
– Dziewczyna
jeszcze żyje – rzuciła czerwonowłosa anielica nieco zmienionym głosem. – On już
nie… Gdzie ich zabierzecie?
Michael Wolf
obrócił się w stronę córki. Uśmiechnął się z dumą.
– Za miasto.
Ołtarze ofiarne już czekają… – odpowiedział spokojnie. – Gratuluję, Angel.
Wróciłaś na dobrą drogę.
Takie słowa z
ust ojca były największym pochlebstwem dla dziecka. Ale nie dla Angie.
Dziewczyna wprawdzie skinęła głową, ale Wentworth zauważył w jej oczach dziwny
błysk. Wcale nie była z siebie dumna. Nie cieszyła się z nadchodzącej śmierci
Dziecka Księżyca.
***
Ocknęłam się
niezwykle gwałtownie. Całe moje ciało przeszywał ostry ból, jednak największy
doskwierał mi w okolicy anielskich skrzydeł i podbrzusza. Próbowałam
przypomnieć sobie cokolwiek sprzed utraty przytomności. Byłam z Paulem w jego
mieszkaniu, mieliśmy się kochać… Prosił, bym wyciągnęła skrzydła. I wtedy to
się stało. Okropny ból przeszył moje plecy, zakręciło mi się w głowie. Nie
wiedziałam, co było tego przyczyną.
Księżyc w pełni
oświetlał polanę na środku której się znajdowałam. Leżałam na czymś twardym,
zimnym, szorstkim. Ręce i nogi miałam związane grubym sznurem, który wpijał mi
się w skórę.
Ponownie
spojrzałam w niebo i zrozumiałam. Mój koszmar się spełniał. Leżałam na
prymitywnym ołtarzu ofiarnym. Gdzieś niedaleko musiał znajdować się drugi…
Przecież nie mogłam zostać złożona w ofierze bez śmierci Paula.
Zauważyłam
oddalony o kilka metrów płaski kamień. Był pusty. Moje spojrzenie padło na ciemny
kształt tuż obok tamtego ołtarza. Na trawie leżało ciało Paula, z jego lewego
ramienia coś sterczało. Ktoś wbił mu nóż w upiorze znamię. Modliłam się, by to
nie był elficki nóż. Tylko ten jeden mógł go zabić naprawdę.
Jakaś postać wynurzyła się z ciemności. Dokładnie
tak jak w moim śnie, zmierzała w moją stronę powoli. W ręku niosła długi nóż.
Księżycowa łuna oświetliła twarz napastnika. Znałam go. Już kiedyś go widziałam.
Michael Wolf.
Gdzieś z boku
usłyszałam szelest. Obróciłam się w tamtą stronę. Pod drzewem stał anioł,
którego widziałam w kawiarni w centrum handlowym. Jego też znałam. Nie
potrafiłam tylko przypomnieć sobie jego imienia i okoliczności, w jakich go
spotkałam…
Zrobiło mi się
duszno i słabo. Obróciłam głowę na bok. Kilkakrotnie zwymiotowałam. Stojący pod
drzewem chłopak odwrócił wzrok. Na jego twarzy nie pojawiło się jednak czyste
obrzydzenie – ten grymas to było współczucie.
Ból w okolicy
podbrzusza stał się jeszcze większy. Jęknęłam, napinając mięśnie. Dziecko
wewnątrz mojego łona cierpiało podobnie jak ja. Ponownie spojrzałam w stronę
ciała Paula. Wciąż leżało bezwładnie na trawie, zupełnie pozbawione życia.
Nie żył. Nawet
gdyby wciąż żył, gdyby nóż w jego ramieniu okazał się zwykłym kawałkiem metalu,
nikt by go nie ocucił.
– Twoja matka
nawet nie zdawała sobie sprawy ile kłopotu i cierpienia zaoszczędziłaby sobie i
tobie, gdyby oddała cię mi gdy byłaś jeszcze dzieckiem – powiedział Wolf. –
Wiesz, ile istnień by tym uratowała?
Wciąż
wpatrywałam się w ciało Paula. Zamrugałam, gdy łzy spłynęły mi po policzkach.
Ostry kształt, jeszcze przed chwilą znajdujący się w jego ramieniu, zniknął. Otworzyłam
usta, ale nie udało mi się wydać z siebie żadnego dźwięku.
Wolf nie
zawracał sobie głowy podążaniem za moim wzrokiem. Pochylił się nade mną i
westchnął z udawanym współczuciem.
– Ty go tak
naprawdę nie kochasz – szepnął jakby z troską.
Między drzewami
za Paulem przemknął jakiś ciemny kształt. Żaden z aniołów nie zawracał sobie
tym głowy.
– Wasza „wielka
miłość” to tylko skutek uboczny przepowiedni. Nie jesteście razem, bo tego
chcecie. Jesteście, bo musicie… Bo zmusza was do tego TO – wskazał dłonią na
widniejący na niebie srebrny talerz. – Nigdy nie zastanawiało cię dlaczego taki
upiór jak Brown tak mocno „pokochał” zwykłą dziewczynę, jaką jesteś? – spytał z
udawany smutkiem, po czym uśmiechnął się współczująco. – Nie łudźmy się, zanim
zaczęliście się spotykać nie było w tobie niczego specjalnego…
Nawet nie
starałam się pojąć sensu słów, które wypowiadał Michael Wolf. Wzrokiem śledziłam
ciemny kształt, który krążył niemal niezauważony między drzewami. Cokolwiek to
było, nie było złe. Czułam to.
– Jemu
utrzymanie cię przy życiu było bardzo na rękę… – kontynuował Wolf. –
Wypełnienie przepowiedni oznacza definitywny koniec upiorzej rasy na ziemi.
Któryś z nich musiał cię chronić, żeby uratować tyłki tysięcy swoich
pobratymców.
Z trudem
przełknęłam ślinę. Wolf w pewnym sensie miał rację. Przecież sama kiedyś się
nad tym zastanawiałam. Ale przecież nie mogłam przyznać mu racji. Nie jemu…
Kształt
zatrzymał się tuż przy ołtarzu, pod którym leżało ciało Paula. Wynurzył się z
ciemności. Z trudem przełknęłam ślinę, a kucający przy kamieniu Justin znacząco
przyłożył sobie palec do ust.
– Jesteś
obłąkany! – wydusiłam z siebie, spoglądając na Wolfa. – Księżyc to tylko ciało
niebieskie! To wy, debile, nadaliście mu jakieś śmieszne znaczenie!
Michael zaśmiał
się pobłażliwie.
– Oj, moje
małe, niedouczone Dziecko Księżyca… – pogłaskał mnie po policzku, a ja
odsunęłam głowę jak poparzona. – Nigdy nie zastanawiałaś się, dlaczego masz
właśnie takie imię? Selena…. Selene… Ile
dziewczynek w twojej szkole miało takie wymyślne imię, hm?
Nie
odpowiedziałam. Kilka razy nurtowało mnie to pytanie. Doskonale pamiętałam,
jak, będąc jeszcze małą dziewczynką, pytałam mamę i tatę, dlaczego dali mi
właśnie takie imię. Tata nigdy nie umiał mi odpowiedzieć... Mruczał, że jest
ładne, słodkie. Mama mówiła tylko: bardzo
do ciebie pasuje, kochanie. Naprawdę bardzo…
Nikt nigdy nie
odpowiedział mi całkowicie szczerze. Czułam to.
– To imię
zostało dla ciebie wybrane jeszcze zanim się urodziłaś. Selene z greckiego oznacza księżyc.
Zaproponowałbym poważną rozmowę z mamą, ale…
– Ojcze… –
zaczął powoli stojący pod drzewem chłopak w czarnym płaszczu.
Powitajcie Wentwortha. Młody Wolf zgodził
się nam pomóc…
To był on.
Elizabeth przyprowadziła go do domu Paula, by ten zdjął z niego blokadę
Michaela. Wentworth Wolf, syn Michaela i brat Angie.
Chłopak, który
uratował Paula, teraz stał i po prostu przyglądał się temu, jak jego ojciec zamierzał
zabić nas oboje…
– Ojcze,
wyczuwam upiory… – rzucił zdawkowo.
Michael
podniósł srogi wzrok na syna.
– Oczywiście,
że wyczuwasz, ty idioto! Jeden z nich leży tam!
Anioł ze
złością wskazał dłonią w stronę kamienia, pod którym leżało ciało Paula. Odwrócił
się i rozejrzał po leśnej polanie, na której się znajdowaliśmy. Zamarł.
Podążyłam za nim wzrokiem.
Serce zabiło mi
mocniej.
Ciało Paula
zniknęło. Podobnie jak Justin.
– Jego szukasz?
Justin pojawił
się koło ofiarnego kamienia znikąd. Uśmiechał się z zadowoleniem, lekkim
skinięciem głowy wskazał na ołtarz, który jeszcze przed chwilą był pusty. Teraz
stał na nim Paul.
Jego silna moc
była wyczuwalna nawet dla mnie. Był cały, zdrowy i wściekły. Wpatrywał się w
Michaela z lekko przechyloną głową, a czysta nienawiść wykrzywiała jego
oblicze. W jednej sekundzie przemienił się w upiora, mrużąc czarne jak smoła
oczy. Widoczne pod szarą skórą żyły pulsowały niebezpiecznie, a napięte mięśnie
unosiły się z każdym głębokim oddechem.
Odetchnęłam z
ulgą. Jeśli Paul żył, byłam bezpieczna. Na pewno. Nic złego nie mogło się stać
ani mnie, ani dziecku. Nie dopuściłby do tego.
– Miałeś nie
żyć… Oboje mieliście… – syknął Wolf.
Justin wzruszył
obojętnie ramionami.
– Takie już z
nas nieusłuchane chłopaki – westchnął. – A tak przy okazji… Nie blokujcie się.
Wasza energia nie jest żadnym przysmakiem dla żadnego z nas. Zresztą, nie o
energię się dziś rozchodzi.
Paul, wciąż z
tą samą miną, zwinnie zeskoczył z kamienia. Wolf nie cofnął się ani o krok,
choć szelest od strony drzew wskazywał na to, że jego syna trochę to
przeraziło.
Ponownie
zarwało mnie w podbrzuszu. Jęknęłam z bólu, usiłując zwić się w kłębek.
Dlaczego żaden z nich jeszcze mnie nie rozwiązał!?
– Chociaż, może
kogoś bym wyssał… – rzucił spokojnie Justin.
Rozejrzał się
po polanie. Jego wzrok sprytnie ominął mnie, zatrzymując się w zupełnie innej
części zalanej blaskiem księżyca łąki. Spomiędzy drzew wynurzyła się
czerwonowłosa anielica, którą dobrze znałam. Angie Wolf.
Wydawała się
dokładnie wiedzieć, co się zaraz wydarzy. Była na to gotowa. Czekała, aż Justin
rzuci się w jej stronę, co sekundę później zrobił. Gdy jego usta spoczęły na
pełnych wargach Angel, pisnęłam z przerażenia.
Łagodnie
położył ciało nieprzytomnej dziewczyny na ziemi i obejrzał na Wolfa. Przywódca
aniołów zdawał się nie przejąć tym, że jego córka właśnie została wyssana z
życiodajnej energii.
Justin zrobił
krok w stronę Wolfa. Anioł sięgnął do kieszeni płaszcza i wydobył z niej złoty
nóż. Jego syn zrobił to samo. Oboje ruszyli w głąb polany.
Paul znalazł
się przy mnie gdy tylko Wolf oddalił się parę kroków od kamienia. Wściekłość na
jego twarzy przerodziła się w obojętność. Podciągnął nogawkę spodni. Na jego
łydce wisiała skórzana sakwa, z której wyciągnął swój srebrny nóż. Jednym pociągnięciem
rozciął wpijający się w moje nadgarstki sznur. Później pochylił się nade mną,
szarą dłonią odgarnął włosy z mojej twarzy.
Zbliżył usta do
moich. Wiedziałam, co chciał zrobić.
Chciał się
nakarmić.
W głowie
zabębniły mi słowa Jessici. W żadnym
wypadku nie pozwól im się sobą karmić!
– Paul, nie!
Nie był
spragniony energii. Nie chodziło o przeżycie.
Chodziło mu o
moc. Musiał zgromadzić więcej mocy, żeby razem z Justinem walczyć z Wolfem.
Przytknął usta
do moich warg. Zadrżałam, gdy poczułam delikatne zawroty głowy.
Nie mógł się
mną karmić! Nie bez powodu Jess mnie przed tym ostrzegała! Utrata energii na
pewno wpływała na dziecko, które w sobie nosiłam. Ono i tak wycierpiało tego
wieczora za dużo…
Instynktownie
zablokowałam energię. Paul nie oderwał ust od moich. Wciąż się mną karmił, ale
dlaczego…
Szybko dotarło
do mnie, że zablokowałam tylko swoją energię. Panowałam tylko nad swoim chi.
Blokując je, wystawiłam energię dziecka, którą teraz karmił się Paul.
Odblokowałam
się.
Oczy zaszły mi
mgłą…
O matko... Teraz to mnie zaciekawiłaś i sprawiłaś, że moje serce zaczęło szybciej bić. No, ale od początku.
OdpowiedzUsuńRozdział baaardzo udany. Jeden z najlepszych. Spodobał mi się ten cały pomysł. Udawana śmierć Paula, przecięcie skrzydeł Seleny... To wszystko miało swój cel. Pozbycie się klątwy. Wpadłaś na świetny pomysł.
W całym rozdziale była tylko akcja. Niesamowita akcja. Czytając ten rozdział byłam wręcz roztrzęsiona. Bardo dużo się tu działo. Jednak ostatni fragment najbardziej mną wstrząsnął. Czemu Paul nie może się karmić energią seleny? Rozumie co to może znaczyć dla dziecka, ale dla dziewczyny? matko boję się, ze ich maleństwo nie przeżyje, a co gorsza, że Selena umrze. Jeju, mam nadzieję że zakończenie tej części będzie szczęśliwe.
Czekam niecierpliwie, naprawdę bardzo niecierpliwe na ostatni rozdział.
Pozdrawiam i życzę weny :*
wow, ale sie dzieje *.*
OdpowiedzUsuńczekam na ostatni rozdział (mam nadzieje że będzie kolejna część) :D
Co sie dzieje... Od początku do końca jest akcja.
OdpowiedzUsuńBoże, jak ty idealnie piszesz! Wielka pochwała dla ciebie, dziewczyno.
Wiedziałam, że Paul nie umrze, nie mógłby i całe szczęście, że sie tak nie stało. Dobry pomysł z imieniem Sel - nawet nie wiedziałam, że oznacza ono księżyc.
Ale boję się strasznie o ich dziecko...
I proszę cię ! Musisz napisać 3 część ^ ^
Is.
Och, kto by pomyslal, ze to przed ostatni rozdzial tej czesci... Tak duzo sie dzieje, ze wydaje mi sie to niemozliwe. To cale upozorowanie zabicia i wysysanie energii... Martwie sie o malenstwo i o Sel. To koszmarne uczucie, kiedy mysle, ze moga nie przezyc wypelnia moje cialo, gdy o tym mysle.
OdpowiedzUsuńJa nie dam rady pozegnac sie z twoim opowiadaniem. Musisz kontynuowac, prosze ^^