piątek, 5 października 2012

Rozdział 3

Dziś dodaję rozdział bez soundtracku, gdyż mam wielką wenę na pisanie i nie chcę jej przerywać pracą w programie do filmów ;) ALE... Ale za to na końcu znajdziecie zapowiedź następnego rozdziału ;)
Przy okazji... BARDZO PROSZĘ, ŻEBYŚCIE PRZYPOMINALI MI, JEŻELI NIE PRZECZYTAM/SKOMENTUJĘ CZYJEGOŚ ROZDZIAŁU! Mam dobrą pamięć, ale krótką ;) I za dużo na głowie, żeby pamiętać o wszystkim, zwłaszcza teraz, kiedy mam studia...
Ktoś napisał mi, że tęskni za Seleną... Cóż, musicie się nastawić, że będzie jej o wieeele mniej w tej części ;) Co nie znaczy, że nie pojawi się w ogóle - byłabym okropna, gdybym zupełnie ją wywaliła ;)
To by było na tyle ;) enjoy ;)

Zakończony srebrnym grotem bełt pomknął w stronę drzewa. Z wielką precyzją utkwił w samym środku zawieszonej na środkowej gałęzi tarczy.
Stojąca w ogrodzie ciemnowłosa dziewczyna podskoczyła z radości. Opuściła kuszę, którą trzymała w ręku. Drewniana broń ze srebrnymi akcentami wyglądała na ciężką, a taki strzał wymagał wielkich umiejętności. Skąd Selena miała tyle siły i gdzie się tego nauczyła?
Tyler obserwował ogród z okna łazienki na piętrze. Ostatnimi czasy Selena rzadko wychodziła ze swojego pokoju. Prawie w ogóle nie jadła, mocno straciła na wadze. Nie wychodziła na dwór, w skutek czego skóra jej zbledła, a częste nieprzespane noce były powodem jej podkrążonych oczu.
Wbrew pozorom Selena nie rozpaczała. Nie przepłakała ani jednej nocy po odejściu Paula, a na dźwięk jego imienia w jej oczach nie pojawiały się łzy. Z podniesioną głową, bez najmniejszych emocji była świadkiem wielu rozmów o wydarzeniach sprzed początku października. Zachowywała się zupełnie tak, jakby nic się nie stało… A jednak Tyler czuł, że nie wszystko jest tak, jak być powinno.
Jessica wyciągnęła z tarczy bełt, po czym zabrała kuszę od Seleny. Nie minęło kilka sekund, a pocisk ponownie znalazł się w czerwonej kropce w środku okrągłego plakatu. Tyler zamrugał ze zdziwienia.
Wciąż nie rozumiał, dlaczego jego kuzynka nie opuściła jeszcze Polski. Po prawie miesiącu od powrotu Seleny do absolutnego zdrowia, wyjeździe Leo i braku jakichkolwiek informacji o tym, gdzie znajduje się Paul, powinna już wyjechać. Nic nie trzymało jej w Polsce… Nie miała tu domu, pracy.
Wyszedł z łazienki, rzucając ostatnie spojrzenie przez okno. Teraz znów Selena trzymała w ręku kuszę.
– Obiecałaś matce, że przyjedziesz do niej na obiad – przypomniał, stając w tylnych drzwiach domu.
Selena oddała kuszę Jessice, która bez słowa odłożyła ją do czarnej walizki. Pokiwała głową i podeszła do tarczy, by wyciągnąć z niej bełt.
– Co to wszystko jest? – spytał, machnąwszy ręką w stronę broni.
Jessica obojętnie wzruszyła ramionami i spojrzała na Selenę, jakby to od niej oczekiwano odpowiedzi. Tyler zmrużył oczy, wpatrując się w ubraną w szary dres niedoszłą szwagierkę.
– Chcemy czuć się bezpieczne – powiedziała bez jakichkolwiek emocji.
– Jesteś bezpieczna – westchnął z troską.
Dziewczyny zignorowały fakt, że swoje zapewnienie skierował jedynie do Seleny.  Prawda była taka, że po wyjeździe brata, który zawsze chronił młodą anielicę przed wszelkimi zagrożeniami, czuł się za nią odpowiedzialny. Postanowił przejąć tę rolę po Paulu – to było jedyne, co mógł zrobić jednocześnie dla niej i dla niego. Selena potrzebowała poczucia bezpieczeństwa, a Paul z pewnością, mimo tego, co powiedziała, nie chciałby, żeby cokolwiek się jej stało.
– We Florencji zbuntowane anioły, nie zgadzające się z decyzją Wolfa o oszczędzeniu mojego życia, zabijają upiory… Co jeśli któryś z nich wpadnie na genialny pomysł przybycia do Polski i… No nie wiem… Zechce mnie zabić?
Ponownie zamrugał, otwierając usta ze zdziwienia. Nie takiej odpowiedzi się spodziewał.
Selena, korzystając z chwili jego dezorientacji, weszła do domu. Jessica odprowadziła dziewczynę spojrzeniem, po czym uśmiechnęła się do kuzyna litościwie.
– Przecież tak bardzo chciałeś, żeby radziła sobie sama… – szepnęła, mijając Tylera w drzwiach.

Marcie bardzo zależało, by pozwolił jej zabrać córkę na wycieczkę. Spędziwszy z Seleną popołudnie uznała, że dziewczynie przydadzą się wakacje. A Tyler musiał przyznać jej rację…
Jemu wyjazd Seleny również był na rękę. Wreszcie nie musiał się czuć za nikogo odpowiedzialny. Mógł odpocząć, zaszaleć, zrobić co mu się żywnie podoba… Mógł też poświęcić nieco więcej czasu plotkom na temat ataków aniołów.
Siedział w salonie przed komputerem, czytając informacje o zagadkowych morderstwach we Włoszech. Na początku miesiąca te wydarzenia miały miejsce jedynie we Florencji – teraz rozprzestrzeniły się już niemal na cały kraj w kształcie buta.
Nigdzie nie wspomniano, że giną jedynie osoby będące upiorami (bo niby dlaczego ktokolwiek miałby podejrzewać, że takie istoty w ogóle istnieją). Nikt też nie potrafił wyjaśnić co i w jaki sposób przyczyniło się do często zbiorowych zgonów.
Przeglądając najnowsze doniesienia z Italii zastanawiał się, czy te przerażające wieści już dotarły do jego brata. Co zrobiłby Paul, gdyby wiedział? W jaki sposób chciałby ochronić Selenę? Tyle pytań tłoczyło się w głowie starszego z braci Brown, jednak na żadne z nich nie miał uzyskać odpowiedzi… Od ponad miesiąca nie miał kontaktu z Paulem. Jego telefon pozostawał wyłączony, nie odpowiadał też na wiadomości pozostawione u ojca i w skrzynce e-mail.
Dzwonek do drzwi wyrwał go z zamyślenia. Zamknął przeglądarkę internetową i, znów wracając myślami do młodszego brata, powlókł się do korytarza.
Szczupła blondynka, około metra sześćdziesiąt wysokości, uśmiechnęła się do niego niemal sympatycznie. Tyler zlustrował ją spojrzeniem – obcisły czarny kombinezon, który miała na sobie, uwydatniał bardzo pociągające, zgrabne ciało, a czarne kozaki na dziesięciocentymetrowej szpilce sprawiały wrażenie, że jej nogi sięgały nieba.
– Elizabeth… – westchnął, odrywając wzrok od dziwnego ubrania byłej dziewczyny brata.
Zza dziewczyny wyłonił się wysoki, szczupły chłopak o jasnej karnacji i długich blond włosach. Był ubrany o wiele bardziej przyziemnie niż Liz, jednak duża torba khaki, zwisająca z jego ramienia, wzbudziła w Tylerze pewny niepokój.
– Nie prowadzę hotelu. Pomyliłeś mnie z drugim Brownem – wycedził.
Leo westchnął sięgając do torby. Wydobył z niej srebrny sztylet, jeden z trzech, które sam wytopił dla Paula. Specjalna mieszanka metali szlachetnych, z przewagą srebra, i trucizny elfów tworzyła śmiertelną broń, którą posiadały tylko trzy osoby na świecie…
– Nadchodzi wojna – oznajmił blondyn.
Elizabeth minęła zdezorientowanego Browna w drzwiach, a Leo podążył za nią.
– Gdzie Selena? – spytała blondynka, rozsiadając się na kanapie.
– Wyjechała z Martą – Tyler zamknął drzwi na wszystkie zamki, po czym powoli wszedł do salonu.
Leo zasłonił wszystkie okna, po czym wrócił do Elizabeth. Wysypał na środek szklanej ławy zawartość swojej torby. Ogromna ilość srebrnych, ostrych przedmiotów ukazała się oczom zdziwionego upiora. Większość z nich stanowiła wszelkiego rodzaju broń – noże, sztylety, groty strzał. Wśród nich znajdowały się także zarówno naboje do broni palnej, jak i ostra szpada oraz ciężki buzdygan. Na wszystkich widniały zaschnięte ślady krwi.
– Co do…?
– To tylko część tego, co znaleźliśmy na miejscach zbrodni we Włoszech – wyjaśnił z powagą Leo.
Tyler posłał Elizabeth pytające spojrzenie.
– Od jakiegoś czasu trzymamy się razem… – mruknęła, wzruszając ramionami.
Trzymacie!?
Nikt nie odpowiedział. Leo wydobył z bocznej kieszeni torby grubą teczkę, w której znajdowało się kilka gęsto zapisanych kartek, druków i mnóstwo fotografii, które elf natychmiast zasłonił.
– Postanowiłem dogłębniej zbadać sprawę z Florencji. Z początku Wentworth nie pozwalał mi się zbliżać do miejsc zbrodni, ale w końcu uległ. Żaden z aniołów z Twierdzy nie miał pojęcia, w jaki sposób zginęły upiory. Ich upiorze znamienia za każdym razem pozostają nietknięte – powiedział szybko Leo. – Walczyły, ale nie miały szans. Postanowiłem zbadać broń znalezioną na miejscach zbrodni. Na żadnej nie ma odcisków palców, ale odkryłem coś zadziwiającego… – elf położył na stoliku srebrny sztylet. – Te narzędzia mają taką samą strukturę stopu jak noże, które wykonałem dla Paula. Właściwie, wygląda to jak doskonała kopia mojej wieloletniej pracy…
Tyler słuchał chłopaka w osłupieniu, usiłując ułożyć wszystko w logiczną całość.
– Te anioły zabijają bronią, którą TY stworzyłeś!?
Leo pokiwał głową, a na jego twarzy pojawił się ból.
– To… – wskazał na leżące na ławie metalowe przedmioty – …Jest w stanie zabić każdego. I od tego nie ma ratunku.
Tyler usiadł obok Elizabeth, wbijając wzrok w srebrne przedmioty. Kilka dni temu zapewniał Selenę, że jest bezpieczna – teraz już sam tak się nie czuł.
Nie raz widział, jak Paul, za czasów szkolnych, zabijał swoim nożem przeciwników Justina. Wystarczyło jedno draśnięcie srebrną bronią, aby nawet najsilniejszy przeciwnik oddał ducha. Używanie tego było dziecinnie łatwe…
Leo stworzył broń w oparciu o analizę DNA Paula. Przekazał młodemu upiorowi trzy egzemplarze, zapewniając, że to jedyne tego typu stopy. Jeden ze sztyletów trafił w ręce ich matki, drugi Jessici, a trzeci Victorii, ich młodszej siostry. Miały być zapewnieniem im bezpieczeństwa. Destiny Brown szybko jednak albo zapomniała o skrytej na dnie starego kufra broni, albo nie chciała o niej pamiętać, więc Paul sam zaczął jej używać. Później nóż ten trafił w dłonie Seleny, a około rok temu należący do Victorii wrócił do Paula.
Nie było mowy, by którykolwiek ze sztyletów trafił w niepowołane ręce. Jakim więc cudem zbuntowane anioły dysponowały jego doskonałymi kopiami?
– Dlaczego przychodzicie z tym do mnie…? – spytał ostrożnie.
– Próbowałam skontaktować się z Paulem, ale… Powiedzmy, że chyba nie życzy sobie, żebyśmy zawracali mu głowę – westchnęła Elizabeth.
– Wiemy, że nie mieszka już z waszym ojcem. Wiemy, że wciąż stacjonuje w Bostonie albo okolicach, otworzył nowe studio… Ale żadne z nas nie może się z nim skontaktować – mruknął Leo z bólem.
– Próbowałam w biurze, dzwoniłam na służbowy telefon, pisałam wiadomości, wysłałam nawet Sky… Bez skutku. Wygląda na to, że on po prostu odciął się od wszystkiego, co związane z wydarzeniami sprzed miesiąca – wyjaśniła Liz, zakładając nogę na nogę. – Co więcej, stacjonując w Bostonie zauważyłam nagły wzrost populacji upiorów…
Tyler zamrugał z niedowierzaniem, spoglądając na blondynkę. Znał Elizabeth dość dobrze, ale nigdy nie spodziewałby się tak mądrych słów z jej ust. „Stacjonując”? „Wzrost populacji”? Czy ona w ogóle wiedziała, o czym mówi!?
Spojrzał na Leo. Natychmiast zapomniał o tym, jak dziwnie brzmiały słowa Elizabeth. W oczach młodego elfa zauważył naprawdę wielki niepokój. Jego energia przesiąknięta była strachem.
– Myślicie, że to on przemienia tych ludzi? Że to on kopiuje stop? – spytał nagle.
Elizabeth znacząco odwróciła wzrok, a Leo z trudem przełknął ślinę.
– Oszaleliście!? – warknął.
Zdał sobie sprawę, co oznaczało ich milczenie i dlaczego tak naprawdę przyjechali do niego. Paul, przez brak kontaktu z kimkolwiek i fakt posiadania elfickiego noża, stał się ich podejrzanym. Co więcej, był upiorem. Mógł przemienić każdego człowieka w upiora, a w Bostonie ponoć teraz ich nie brakowało.
– To nie ma sensu! – warknął. – Miałby zabijać upiory w Europie i tworzyć je w Stanach!? Po co? I jak miałby działać w dwóch miejscach na świecie jednocześnie?
– Jedną z tych dwóch rzeczy robi niewątpliwie… – powiedziała ostrożnie Elizabeth. – Musimy tylko dowiedzieć się, którą.

W następnym odcinku: 
"* – Te zbuntowane anioły to po części nasza wina… Moja i Justina. Muszę mu pomóc.
*Powoli do moich nozdrzy doszły trzy nowe zapachy, zupełnie nieznane, ale z pewnością nie ludzkie.
*– Potrzebujesz pomocy, co? – wycedził [...] – A gdzie byłeś, kiedy to ja potrzebowałem wsparcia? "

5 komentarzy:

  1. bardzo fajny rozdział, poprzedni również ale czytałam je oba podrząd więc komentuję tu :) szkoda że będzie mało Seleny, a tak przy okazji to strasznie wkurza mnie ta nowa dziewczyna Paula ;/

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jest genialny i cudowny... Szkoda, że będzie mało Seleny... Nie potrafię się z nią rozstać, choćby na chwilę. A co do tego wszystkiego. Nie wierzę, że Paul mógł robić takie rzeczy. Już prędzej ta jego tapirowana lafirynda xD (jak widać, nie darzę ją sympatią :D). Czekam na więcej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Tapirowana lafirynda" :D Dobre :D
      Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, dlaczego tak bardzo nie lubicie Melody :D Naprawdę staram się pokazać ją w dobrym świetle, ale widzę, że to przynosi odwrotny skutek ;)

      Usuń
    2. Ja również nie przepadam za Melody Nie pasuje mi do Paula Jakoś nie potrafię się rozstać z myślą o świetnej trzyosobowej rodzinie Paula, Sel i Toma .. :(

      taka-se-nazwa.blog.onet.pl

      Usuń
  3. Szkoda, że tak mało będzie Seleny. Jakoś nie mogę się od niej odzwyczaić. Mam nadzieję, że trzecia część nie zakończy się jej śmiercią, bo tego to już nie zniosę.
    Ciekawa jestem co też wymyśliłaś z Melody i czemu Paul aż tak bardzo oddalił się od Sel. Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału:)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń