Przy okazji... BARDZO PROSZĘ, ŻEBYŚCIE PRZYPOMINALI MI, JEŻELI NIE PRZECZYTAM/SKOMENTUJĘ CZYJEGOŚ ROZDZIAŁU! Mam dobrą pamięć, ale krótką ;) I za dużo na głowie, żeby pamiętać o wszystkim, zwłaszcza teraz, kiedy mam studia...
Ktoś napisał mi, że tęskni za Seleną... Cóż, musicie się nastawić, że będzie jej o wieeele mniej w tej części ;) Co nie znaczy, że nie pojawi się w ogóle - byłabym okropna, gdybym zupełnie ją wywaliła ;)
To by było na tyle ;) enjoy ;)
Zakończony
srebrnym grotem bełt pomknął w stronę drzewa. Z wielką precyzją utkwił w samym
środku zawieszonej na środkowej gałęzi tarczy.
Stojąca w
ogrodzie ciemnowłosa dziewczyna podskoczyła z radości. Opuściła kuszę, którą
trzymała w ręku. Drewniana broń ze srebrnymi akcentami wyglądała na ciężką, a
taki strzał wymagał wielkich umiejętności. Skąd Selena miała tyle siły i gdzie
się tego nauczyła?
Tyler
obserwował ogród z okna łazienki na piętrze. Ostatnimi czasy Selena rzadko
wychodziła ze swojego pokoju. Prawie w ogóle nie jadła, mocno straciła na
wadze. Nie wychodziła na dwór, w skutek czego skóra jej zbledła, a częste
nieprzespane noce były powodem jej podkrążonych oczu.
Wbrew pozorom
Selena nie rozpaczała. Nie przepłakała ani jednej nocy po odejściu Paula, a na
dźwięk jego imienia w jej oczach nie pojawiały się łzy. Z podniesioną głową,
bez najmniejszych emocji była świadkiem wielu rozmów o wydarzeniach sprzed
początku października. Zachowywała się zupełnie tak, jakby nic się nie stało… A
jednak Tyler czuł, że nie wszystko jest tak, jak być powinno.
Jessica
wyciągnęła z tarczy bełt, po czym zabrała kuszę od Seleny. Nie minęło kilka
sekund, a pocisk ponownie znalazł się w czerwonej kropce w środku okrągłego
plakatu. Tyler zamrugał ze zdziwienia.
Wciąż nie
rozumiał, dlaczego jego kuzynka nie opuściła jeszcze Polski. Po prawie miesiącu
od powrotu Seleny do absolutnego zdrowia, wyjeździe Leo i braku jakichkolwiek
informacji o tym, gdzie znajduje się Paul, powinna już wyjechać. Nic nie
trzymało jej w Polsce… Nie miała tu domu, pracy.
Wyszedł z
łazienki, rzucając ostatnie spojrzenie przez okno. Teraz znów Selena trzymała w
ręku kuszę.
– Obiecałaś
matce, że przyjedziesz do niej na obiad – przypomniał, stając w tylnych
drzwiach domu.
Selena oddała
kuszę Jessice, która bez słowa odłożyła ją do czarnej walizki. Pokiwała głową i
podeszła do tarczy, by wyciągnąć z niej bełt.
– Co to
wszystko jest? – spytał, machnąwszy ręką w stronę broni.
Jessica
obojętnie wzruszyła ramionami i spojrzała na Selenę, jakby to od niej
oczekiwano odpowiedzi. Tyler zmrużył oczy, wpatrując się w ubraną w szary dres
niedoszłą szwagierkę.
– Chcemy czuć
się bezpieczne – powiedziała bez jakichkolwiek emocji.
– Jesteś
bezpieczna – westchnął z troską.
Dziewczyny
zignorowały fakt, że swoje zapewnienie skierował jedynie do Seleny. Prawda była taka, że po wyjeździe brata, który
zawsze chronił młodą anielicę przed wszelkimi zagrożeniami, czuł się za nią
odpowiedzialny. Postanowił przejąć tę rolę po Paulu – to było jedyne, co mógł
zrobić jednocześnie dla niej i dla niego. Selena potrzebowała poczucia
bezpieczeństwa, a Paul z pewnością, mimo tego, co powiedziała, nie chciałby,
żeby cokolwiek się jej stało.
– We Florencji
zbuntowane anioły, nie zgadzające się z decyzją Wolfa o oszczędzeniu mojego
życia, zabijają upiory… Co jeśli któryś z nich wpadnie na genialny pomysł
przybycia do Polski i… No nie wiem… Zechce mnie zabić?
Ponownie
zamrugał, otwierając usta ze zdziwienia. Nie takiej odpowiedzi się spodziewał.
Selena,
korzystając z chwili jego dezorientacji, weszła do domu. Jessica odprowadziła
dziewczynę spojrzeniem, po czym uśmiechnęła się do kuzyna litościwie.
– Przecież tak
bardzo chciałeś, żeby radziła sobie sama… – szepnęła, mijając Tylera w
drzwiach.
Marcie bardzo
zależało, by pozwolił jej zabrać córkę na wycieczkę. Spędziwszy z Seleną
popołudnie uznała, że dziewczynie przydadzą się wakacje. A Tyler musiał
przyznać jej rację…
Jemu wyjazd
Seleny również był na rękę. Wreszcie nie musiał się czuć za nikogo
odpowiedzialny. Mógł odpocząć, zaszaleć, zrobić co mu się żywnie podoba… Mógł
też poświęcić nieco więcej czasu plotkom na temat ataków aniołów.
Siedział w
salonie przed komputerem, czytając informacje o zagadkowych morderstwach we Włoszech.
Na początku miesiąca te wydarzenia miały miejsce jedynie we Florencji – teraz
rozprzestrzeniły się już niemal na cały kraj w kształcie buta.
Nigdzie nie
wspomniano, że giną jedynie osoby będące upiorami (bo niby dlaczego ktokolwiek
miałby podejrzewać, że takie istoty w ogóle istnieją). Nikt też nie potrafił
wyjaśnić co i w jaki sposób przyczyniło się do często zbiorowych zgonów.
Przeglądając
najnowsze doniesienia z Italii zastanawiał się, czy te przerażające wieści już
dotarły do jego brata. Co zrobiłby Paul, gdyby wiedział? W jaki sposób chciałby
ochronić Selenę? Tyle pytań tłoczyło się w głowie starszego z braci Brown,
jednak na żadne z nich nie miał uzyskać odpowiedzi… Od ponad miesiąca nie miał
kontaktu z Paulem. Jego telefon pozostawał wyłączony, nie odpowiadał też na
wiadomości pozostawione u ojca i w skrzynce e-mail.
Dzwonek do
drzwi wyrwał go z zamyślenia. Zamknął przeglądarkę internetową i, znów wracając
myślami do młodszego brata, powlókł się do korytarza.
Szczupła
blondynka, około metra sześćdziesiąt wysokości, uśmiechnęła się do niego niemal
sympatycznie. Tyler zlustrował ją spojrzeniem – obcisły czarny kombinezon,
który miała na sobie, uwydatniał bardzo pociągające, zgrabne ciało, a czarne
kozaki na dziesięciocentymetrowej szpilce sprawiały wrażenie, że jej nogi
sięgały nieba.
– Elizabeth… –
westchnął, odrywając wzrok od dziwnego ubrania byłej dziewczyny brata.
Zza dziewczyny
wyłonił się wysoki, szczupły chłopak o jasnej karnacji i długich blond włosach.
Był ubrany o wiele bardziej przyziemnie niż Liz, jednak duża torba khaki,
zwisająca z jego ramienia, wzbudziła w Tylerze pewny niepokój.
– Nie prowadzę
hotelu. Pomyliłeś mnie z drugim Brownem – wycedził.
Leo westchnął sięgając
do torby. Wydobył z niej srebrny sztylet, jeden z trzech, które sam wytopił dla
Paula. Specjalna mieszanka metali szlachetnych, z przewagą srebra, i trucizny
elfów tworzyła śmiertelną broń, którą posiadały tylko trzy osoby na świecie…
– Nadchodzi
wojna – oznajmił blondyn.
Elizabeth
minęła zdezorientowanego Browna w drzwiach, a Leo podążył za nią.
– Gdzie Selena?
– spytała blondynka, rozsiadając się na kanapie.
– Wyjechała z
Martą – Tyler zamknął drzwi na wszystkie zamki, po czym powoli wszedł do
salonu.
Leo zasłonił
wszystkie okna, po czym wrócił do Elizabeth. Wysypał na środek szklanej ławy
zawartość swojej torby. Ogromna ilość srebrnych, ostrych przedmiotów ukazała
się oczom zdziwionego upiora. Większość z nich stanowiła wszelkiego rodzaju
broń – noże, sztylety, groty strzał. Wśród nich znajdowały się także zarówno
naboje do broni palnej, jak i ostra szpada oraz ciężki buzdygan. Na wszystkich widniały
zaschnięte ślady krwi.
– Co do…?
– To tylko część
tego, co znaleźliśmy na miejscach zbrodni we Włoszech – wyjaśnił z powagą Leo.
Tyler posłał
Elizabeth pytające spojrzenie.
– Od jakiegoś
czasu trzymamy się razem… – mruknęła, wzruszając ramionami.
– Trzymacie!?
Nikt nie
odpowiedział. Leo wydobył z bocznej kieszeni torby grubą teczkę, w której
znajdowało się kilka gęsto zapisanych kartek, druków i mnóstwo fotografii,
które elf natychmiast zasłonił.
– Postanowiłem
dogłębniej zbadać sprawę z Florencji. Z początku Wentworth nie pozwalał mi się
zbliżać do miejsc zbrodni, ale w końcu uległ. Żaden z aniołów z Twierdzy nie
miał pojęcia, w jaki sposób zginęły upiory. Ich upiorze znamienia za każdym
razem pozostają nietknięte – powiedział szybko Leo. – Walczyły, ale nie miały
szans. Postanowiłem zbadać broń znalezioną na miejscach zbrodni. Na żadnej nie
ma odcisków palców, ale odkryłem coś zadziwiającego… – elf położył na stoliku
srebrny sztylet. – Te narzędzia mają taką samą strukturę stopu jak noże, które
wykonałem dla Paula. Właściwie, wygląda to jak doskonała kopia mojej
wieloletniej pracy…
Tyler słuchał
chłopaka w osłupieniu, usiłując ułożyć wszystko w logiczną całość.
– Te anioły
zabijają bronią, którą TY stworzyłeś!?
Leo pokiwał
głową, a na jego twarzy pojawił się ból.
– To… – wskazał
na leżące na ławie metalowe przedmioty – …Jest w stanie zabić każdego. I od
tego nie ma ratunku.
Tyler usiadł
obok Elizabeth, wbijając wzrok w srebrne przedmioty. Kilka dni temu zapewniał
Selenę, że jest bezpieczna – teraz już sam tak się nie czuł.
Nie raz
widział, jak Paul, za czasów szkolnych, zabijał swoim nożem przeciwników
Justina. Wystarczyło jedno draśnięcie srebrną bronią, aby nawet najsilniejszy
przeciwnik oddał ducha. Używanie tego było dziecinnie łatwe…
Leo stworzył
broń w oparciu o analizę DNA Paula. Przekazał młodemu upiorowi trzy
egzemplarze, zapewniając, że to jedyne tego typu stopy. Jeden ze sztyletów
trafił w ręce ich matki, drugi Jessici, a trzeci Victorii, ich młodszej
siostry. Miały być zapewnieniem im bezpieczeństwa. Destiny Brown szybko jednak
albo zapomniała o skrytej na dnie starego kufra broni, albo nie chciała o niej
pamiętać, więc Paul sam zaczął jej używać. Później nóż ten trafił w dłonie
Seleny, a około rok temu należący do Victorii wrócił do Paula.
Nie było mowy,
by którykolwiek ze sztyletów trafił w niepowołane ręce. Jakim więc cudem
zbuntowane anioły dysponowały jego doskonałymi kopiami?
– Dlaczego
przychodzicie z tym do mnie…? – spytał ostrożnie.
– Próbowałam
skontaktować się z Paulem, ale… Powiedzmy, że chyba nie życzy sobie, żebyśmy
zawracali mu głowę – westchnęła Elizabeth.
– Wiemy, że nie
mieszka już z waszym ojcem. Wiemy, że wciąż stacjonuje w Bostonie albo
okolicach, otworzył nowe studio… Ale żadne z nas nie może się z nim
skontaktować – mruknął Leo z bólem.
– Próbowałam w
biurze, dzwoniłam na służbowy telefon, pisałam wiadomości, wysłałam nawet Sky…
Bez skutku. Wygląda na to, że on po prostu odciął się od wszystkiego, co
związane z wydarzeniami sprzed miesiąca – wyjaśniła Liz, zakładając nogę na
nogę. – Co więcej, stacjonując w Bostonie zauważyłam nagły wzrost populacji
upiorów…
Tyler zamrugał
z niedowierzaniem, spoglądając na blondynkę. Znał Elizabeth dość dobrze, ale
nigdy nie spodziewałby się tak mądrych słów z jej ust. „Stacjonując”? „Wzrost
populacji”? Czy ona w ogóle wiedziała, o czym mówi!?
Spojrzał na
Leo. Natychmiast zapomniał o tym, jak dziwnie brzmiały słowa Elizabeth. W
oczach młodego elfa zauważył naprawdę wielki niepokój. Jego energia
przesiąknięta była strachem.
– Myślicie, że
to on przemienia tych ludzi? Że to on kopiuje stop? – spytał nagle.
Elizabeth
znacząco odwróciła wzrok, a Leo z trudem przełknął ślinę.
–
Oszaleliście!? – warknął.
Zdał sobie
sprawę, co oznaczało ich milczenie i dlaczego tak naprawdę przyjechali do
niego. Paul, przez brak kontaktu z kimkolwiek i fakt posiadania elfickiego
noża, stał się ich podejrzanym. Co więcej, był upiorem. Mógł przemienić każdego
człowieka w upiora, a w Bostonie ponoć teraz ich nie brakowało.
– To nie ma
sensu! – warknął. – Miałby zabijać upiory w Europie i tworzyć je w Stanach!? Po
co? I jak miałby działać w dwóch miejscach na świecie jednocześnie?
– Jedną z tych
dwóch rzeczy robi niewątpliwie… – powiedziała ostrożnie Elizabeth. – Musimy
tylko dowiedzieć się, którą.
W następnym odcinku:
"* – Te zbuntowane anioły to po części nasza wina… Moja
i Justina. Muszę mu pomóc.
*Powoli do moich nozdrzy doszły trzy nowe zapachy,
zupełnie nieznane, ale z pewnością nie ludzkie.
*– Potrzebujesz pomocy, co? – wycedził [...] – A gdzie byłeś, kiedy to ja potrzebowałem wsparcia? "
bardzo fajny rozdział, poprzedni również ale czytałam je oba podrząd więc komentuję tu :) szkoda że będzie mało Seleny, a tak przy okazji to strasznie wkurza mnie ta nowa dziewczyna Paula ;/
OdpowiedzUsuńRozdział jest genialny i cudowny... Szkoda, że będzie mało Seleny... Nie potrafię się z nią rozstać, choćby na chwilę. A co do tego wszystkiego. Nie wierzę, że Paul mógł robić takie rzeczy. Już prędzej ta jego tapirowana lafirynda xD (jak widać, nie darzę ją sympatią :D). Czekam na więcej :)
OdpowiedzUsuń"Tapirowana lafirynda" :D Dobre :D
UsuńSzczerze mówiąc, nie mam pojęcia, dlaczego tak bardzo nie lubicie Melody :D Naprawdę staram się pokazać ją w dobrym świetle, ale widzę, że to przynosi odwrotny skutek ;)
Ja również nie przepadam za Melody Nie pasuje mi do Paula Jakoś nie potrafię się rozstać z myślą o świetnej trzyosobowej rodzinie Paula, Sel i Toma .. :(
Usuńtaka-se-nazwa.blog.onet.pl
Szkoda, że tak mało będzie Seleny. Jakoś nie mogę się od niej odzwyczaić. Mam nadzieję, że trzecia część nie zakończy się jej śmiercią, bo tego to już nie zniosę.
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem co też wymyśliłaś z Melody i czemu Paul aż tak bardzo oddalił się od Sel. Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału:)
Pozdrawiam